Forum Chorych na stwardnienie rozsiane

Pełna wersja: Wsparcie psychologiczne w trakcie i po diagnozie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Odnośnie wpisów w temacie założonym przez Burzę ("Depresja? Nerwica?"), rozmów poza Forum z innymi chorymi i własnych doświadczeń naszła mnie myśl, że dość małą uwagę przykłada się do wsparcia psychologicznego w trakcie i po diagnozie. Tzn. zostawia się chorego z diagnozą, lekami (ew. bez leków i/lub miejscem na liście oczekujących na leczenie) - samemu sobie. Też macie takie wrażenie? Czy Wam ktoś proponował rozmowę z psychologiem po diagnozie?

Z własnego podwórka. Generalnie jestem bardzo zadowolona z opieki w moim szpitalu, zarówno w trakcie diagnostyki jaki i w poradni przyszpitalnej później. Jednak w kwestii przekazywania diagnozy i wsparcia w trudnym bądź co bądź momencie - oceniając z perspektywy czasu - ktoś dał ciała. O tym, że mam SM dowiedziałam się na korytarzu. Po punkcji odwożono mnie do sali, lekarz zaordynował pielęgniarce podanie mi sterydów. Wtedy, w przelociem, spytałam lekarza czy to ta choroba. (Na podstawie, a jakże, złożenia w całość tego co było napisane w internecie). Usłyszałam, że tak i lekarz poszedł dalej. Mimo, że psycholog był dostępny (przychodził do pani, która leżała ze mną na sali i była w okropnym stanie psychicznym) - nikt nawet nie zaproponował mi konsultacji. Ktoś wyszedł z założenia, że skoro nie leżę zanosząc się płaczem przez całą dobę (tak jak rzeczona sąsiadka z sali) to nie potrzebuję. Moim zdaniem - założenie błędne. Przy diagnozie takiej jak SM, powinna być zapewniona choć krótka rozmowa z psychologiem. 

Tak samo dalej - będąc w programie lekowym NFZ mamy regularne badania krwi, raz w roku rezonans. Nikt (mam na myśli zmianę systemową, wpisanie tego do założeń programu) nie pomyślał o kontrolnej konsultacji psychologicznej. Zwłaszcza, że leki na SM, w szczególności interferon, mogą powodować depresję czy też po prostu - obniżenie nastroju. A na przebieg choroby nastrój i nastawienie chorego mają ogromny wpływ.
Mi po diagnozie nikt psychologa nie zaproponował. Mam różne dołki czasami i sam myślę żeby pójść do psychologa.
Mi też nikt nie proponował psychologa w szpitalu, gdy mnie diagnozowali. Później z resztą też nie.
A mi diagnozę a najpierw podejrzenie, lekarz neurolog przekazał w bardzo delikatny sposób, na początku nawet mówił, że to nie to ale co mnie dziwiło kazał mi przychodzić na kontrolne wizyty i zrobić rezonans, żeby sprawdzić czy coś nowego się nie pokazało, potem jak się to potwierdzało to mówił mi, że można z tą chorobą żyć normalnie i nie odczuwać większych problemów, także pomimo, że psychologa nie zaproponował to w części sam tą role pełnił. Do tej pory z sympatia wspominam Doktora i zapamiętam go do końca życia i sposób w jaki do mnie podszedł. Naprawdę będę mu wdzięczna do końca życia za takie podejście.
(20-04-2016, 08:04)Monika napisał(a): [ -> ]naszła mnie myśl, że dość małą uwagę przykłada się do wsparcia psychologicznego w trakcie i po diagnozie. Tzn. zostawia się chorego z diagnozą, lekami (ew. bez leków i/lub miejscem na liście oczekujących na leczenie) - samemu sobie. Też macie takie wrażenie? Czy Wam ktoś proponował rozmowę z psychologiem po diagnozie?

Ja też nie miałem rozmowy z psychologiem jak byłem w szpitalu na diagnostyce. Później też nikt mi tego nie proponował, choć kilka razy było mi to potrzebne (tak oceniając na chłodno, z perspektywy czasu). Ciężkie były początku leczenia, przy rzutach też nastrój siadał (a jeden spowodował u mnie ogromne załamanie) - nigdy mi lekarz nie powiedział o możliwości skorzystania z psychologa w szpitalu ani nawet nie pytał jak się czuję psychicznie.
Jezeli chodzi o czas juz po diagnozie to tez nikt mi nie proponowal psychologa. Nie wiem moze wygladam na osobe, ktora sobie doskonale ze wszystkim radzi ale czasami przerasta mnie wszystko i wtedy czuje, ze przydalby sie specjalista.
Ja tez nie dostałam propozycji psychologa. Sama do niego poszłam jak nie mogłam sobie juz sama poradzić. Pomógł mi i polecam innym, jak czują taką potrzebę to nie ma się czego bać
Ja miałam rozmowę z psychologiem przy okazji diagnozy. Trwała może 20 minut, pani psycholog w ogóle mnie nie słuchała. Utkwiło mi w pamięci, jak mówiła, że stwardnienie rozsiane nie musi oznaczać dużej niepełnosprawności. Tylko ja nawet nie wiedziałam dokładnie co to za choroba, więc bardziej mnie ta rozmowa zaniepokoiła niż mi pomogła.
Po diagnozie nie było u mnie rozmów z psychologiem\psycholożką. Lekarz powiedział swoje, dał skierowanie na rezonans, pożegnaliśmy się i tyle. Pewnie są takie osoby, dla których to szok i potrzebują wsparcia w trudnych dla siebie chwilach. Zapewne to pomaga. Szkoda, że nie ma takiego wsparcia.
Adam zgadzam się z Tobą, że część osób na pewno by takiego wsparcia potrzebowały. Różne osoby, różne reakcje na diagnozy i każdy z Nas powinien mieć możliwość rozmowy z psychologiem jezeli tego chce ale powinno to być profesjonalne podejscie nie takie jak u Miski Smutny
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8