Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Cześć Wam,
#11
Rivera

Zgadzam się z przedmówczyniami: przede wszystkim przestać czytać w internetach wszystkie te opowieści z krypty. Sugeruję swoją wiedzę o SM czerpać bezpośrednio od lekarzy neurologów. A lekarz dobrze powiedział: SM dzisiaj to nie to samo co kiedyś. To po prostu upierdliwa choroba przewlekła: tylko tyle i aż tyle. Trzeba ją uwzględniać w tym, co się robi w życiu (np. bardziej dbać o siebie, pamiętać o lekach itd.), ale nie ma co snuć wizji jakiejś życiowej apokalipsy. To bardzo podobna sytuacja do, dajmy na to, chorowania na cukrzycę, i diametralnie lepsza od zachorowania na raka.
Ja choruję już prawie 10 lat i prowadzę zwyczajne życie, takie jak wielu innych ludzi: pracuję i rozwijam się zawodowo, jeżdżę na delegacje, mam męża, prowadzimy zwyczajne życie rodzinne, jeździmy na wakacje, mam hobby (właśnie wróciłam z konwentu fantastyki) itd. Dzieci nie mam, ale też nigdy nie miałam parcia na macierzyństwo. SM to nie koniec świata ani nawet życiowa rewolucja, po prostu drobne potknięcie, po którym idzie się dalej. Wiem, że na początku trudno w to uwierzyć, ale SM zmienia w życiu tylko trochę, nie wywraca go do góry nogami.
Odpowiedz
#12
Cześć Rivera Uśmiech SM to nie koniec świata i można z nim normalnie żyć. Nie warto rezygnować z marzeń i planów na przyszłość. Radzę cieszyć się życiem i nie zamartwiac się o przyszłość. To naprawdę w niczym nie pomoże.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości