29-12-2018, 18:27
Cześć,
od pewnego czasu śledzę to forum i postanowiłem opisać swoją sytuację. Może ktoś coś ciekawego doradzi, może komuś to pomoże w przyszłości.
Lat 37, jak dotąd bez problemów ze zdrowiem, dobra forma, sport itd.
Pierwszy przypadek - prawdopodobnie bez związku z kolejnymi, ale przecież nigdy nie wiadomo - miał miejsce latem tego roku. Poczułem się słabo, a zamiast usiąść stwierdziłem - że to nic takiego no i straciłem na chwilę przytomność. Upadając trafiłem na stół i zakończyło się na kilku szwach pod okiem. W szpitalu wykonano podstawowe badania i stwierdzono, że latem w nagrzanym pomieszczeniu takie rzeczy się mogą zdarzyć i mam się tym nie podniecać.
Listopad - obudziłem się bardzo wcześnie (a to u mnie dziwny objaw, bo lubię spać długo ) i zauważyłem, że źle widzę. Próbowałem spać dalej, potem poszedłem do pracy, licząc - że objaw zniknie - ale niestety, nie zniknął. Konkretnie było to podwójne widzenie - bardzo dokuczające przy patrzeniu w dół i w prawo (obraz faktycznie się rozjeżdżał), rozmazywanie przy patrzeniu na wprost i normalne przy patrzeniu w górę. Praca przed komputerem, czytanie itd. bardzo utrudnione. Po zamknięciu lub zakryciu jednego oka efekt znikał. Później jeszcze znalazłem taką ciekawostkę - po przekrzywieniu głowy maksymalnie w prawo (jakby chcąc dotknąć uchem ramienia) efekt podwójnego widzenia znikał (już później, w podręczniku do neurologii wyczytałem - że taka sytuacja ma miejscu przy porażeniu jednego z nerwów wzrokowych). Przy tym żadnego bólu, ani w ogóle jakichkolwiek innych objawów.
Pierwsze kroki do okulistów. Uprawiam boks i dzień przed pojawieniem się diplopii miałem sparing - bardzo lajtowy, ale może coś tam się uszkodziło. Przebadali, zrobili USG oczu i jednak wszystko ok - proszę szybko na neurologię. Tam ostukali, zrobili TK bez kontrastu i wszystko ok, proszę szybko do okulisty na dokładniejsze badania. Udało mi się do dobrej poradni wbić, doktor mnie dokładnie obejrzała, zrobiła wszystkie możliwe badania i na piśmie dostałem - że to nie okulistyczny problem, proszę szybko na neurologię. Koniec końców wylądowałem na oddziale neurologicznym w szpitalu.
Wykonano mi rezonans mózgu z kontrastem - wszystko ok.
Wykonano mi badanie wzrokowych potencjałów wywołanych - też ok.
Zacząłem podejrzewać, że może coś złapałem - o czym powiedziałem lekarzowi. Jednak testy na HIV i kiłę też ok. Boreliozy również brak.
W końcu punkcja lędźwiowa. Wykluczono miastenię. Prążków oligoklonalnych w PMR nie stwierdzono. Część wyników dopiero po jakimś czasie do odbioru - na moment wypisu ze szpitala nie było do czego się przyczepić. Później dopiero, w odebranych wynikach, wyszły takie nieprawidłowości jak niedobór witaminy D3 (wynik 17 - a wg opisu <20 to niedobór, 30-100 ng/mL to poziom wystarczający). Nie zrobiono mi też indeksu IgG - będę dopytywał o to. Wyszło też coś takiego: Białko PMR 59 przy 15-45 wartości prawidłowej:
...cokolwiek to oznacza.
Na oddziale miałem rozmowę z psycholog - wszystko ok, co mnie zdziwiło Sam zacząłem się już zastanawiać, czy aby nie świruję. Faktycznie miałem ostatni rok dosyć ciężki, rozwód, problemy zawodowo-finansowe itp. Z drugiej strony hipochondrykiem nigdy nie byłem, wręcz przeciwnie - przed badaniami, lekarzami, a nawet braniem tabletek zawsze się wzbraniałem.
Obejrzał mnie też laryngolog - któremu się zatoki nie spodobały i zalecił dalsze badania w poradni i TK zatok (termin mam na wiosnę). Co ciekawe lekarka w poradni gdzie potem poszedłem wyklucza, aby to mogło mieć związek - więc dwie sprzeczne opinie.
Samo podwójne widzenie w ok. 7-8 dniu zaczęło się zmniejszać, aż w końcu ustąpiło.
Po wyjściu ze szpitala - z teczką badań, za namową mamy, poszedłem jeszcze do neurologa (bardzo dobrego podobno) prywatnie. Też stwierdził, że nie ma się do czego przyczepić - tylko, na rezonansie głowy zauważył, że z kręgosłupem coś jest nie za bardzo ok (dyskopatia), ale to już rezonans odcinka szyjnego by był potrzebny - aby coś więcej powiedzieć.
Po może tygodniu - półtora, pojawił się nowy objaw. Mrowienia w dłoniach, nogach - a rzadko na twarzy/czole. Z początku bardzo delikatne, ale po 2-3 dniach się nasiliły - i uczucie było dziwne (bólem tego nazwać nie można). Przyznam, że do tego momentu traktowałem tą sprawę raczej na spokojnie. Od tej chwili jednak zacząłem wpadać w panikę. Ciągły strach, nieustanne kopanie w internecie, a potem nawet bibliotece. Czuję - że z moją psychiką też się dzieje źle (nie mam już siły, czasu ani kasy - żeby otwierać jeszcze temat psychologów/psychiatrów - ale czuję, że by się przydało ).
Jednak z użytkowniczek forum polecała Centrum Terapii SM w Katowicach, więc uzbrojony we wszystkie badania i dodatkowo rezonans odcinka szyjnego poszedłem. Kręgosłup czysty (pod kątem stwardnienia rozsianego, dyskopatia jest konkretna). Doktor stwierdził, że nie teraz nic więcej zrobić nie można - aby wykluczyć lub potwierdzić SM, tylko czekać i za kilka miesięcy nowy rezonans i porównanie z tym listopadowym. Próbował mnie podnosić na duchu twierdząc, że na ogól to od razu widzi - że coś jest nie tak z rezonansu, a u mnie czysto. Że prawdopodobieństwo nie jest wysokie, że to jednak SM itd. Ale ja już sobie tak nawkręcałem, że mnie to na dłużej zbytnio nie uspokoiło. Zaczynam doszukiwać się na siłę u siebie jakichś objawów - a to dłonie jakby dziwnie działały (choć żadnych problemów z niczym nie mam, tylko takie odczucie), a to słabiej się czuję itd. Bo jeśli to nie to, to w takim razie co?
Tak wygląda moja historia. Mam poustawiane trochę wizyt i badań. Gdy w temacie cokolwiek się wyjaśni to napiszę - może ktoś będzie w podobnej sytuacji z podobnymi objawami i mu moje wywody w czymś pomogą.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
od pewnego czasu śledzę to forum i postanowiłem opisać swoją sytuację. Może ktoś coś ciekawego doradzi, może komuś to pomoże w przyszłości.
Lat 37, jak dotąd bez problemów ze zdrowiem, dobra forma, sport itd.
Pierwszy przypadek - prawdopodobnie bez związku z kolejnymi, ale przecież nigdy nie wiadomo - miał miejsce latem tego roku. Poczułem się słabo, a zamiast usiąść stwierdziłem - że to nic takiego no i straciłem na chwilę przytomność. Upadając trafiłem na stół i zakończyło się na kilku szwach pod okiem. W szpitalu wykonano podstawowe badania i stwierdzono, że latem w nagrzanym pomieszczeniu takie rzeczy się mogą zdarzyć i mam się tym nie podniecać.
Listopad - obudziłem się bardzo wcześnie (a to u mnie dziwny objaw, bo lubię spać długo ) i zauważyłem, że źle widzę. Próbowałem spać dalej, potem poszedłem do pracy, licząc - że objaw zniknie - ale niestety, nie zniknął. Konkretnie było to podwójne widzenie - bardzo dokuczające przy patrzeniu w dół i w prawo (obraz faktycznie się rozjeżdżał), rozmazywanie przy patrzeniu na wprost i normalne przy patrzeniu w górę. Praca przed komputerem, czytanie itd. bardzo utrudnione. Po zamknięciu lub zakryciu jednego oka efekt znikał. Później jeszcze znalazłem taką ciekawostkę - po przekrzywieniu głowy maksymalnie w prawo (jakby chcąc dotknąć uchem ramienia) efekt podwójnego widzenia znikał (już później, w podręczniku do neurologii wyczytałem - że taka sytuacja ma miejscu przy porażeniu jednego z nerwów wzrokowych). Przy tym żadnego bólu, ani w ogóle jakichkolwiek innych objawów.
Pierwsze kroki do okulistów. Uprawiam boks i dzień przed pojawieniem się diplopii miałem sparing - bardzo lajtowy, ale może coś tam się uszkodziło. Przebadali, zrobili USG oczu i jednak wszystko ok - proszę szybko na neurologię. Tam ostukali, zrobili TK bez kontrastu i wszystko ok, proszę szybko do okulisty na dokładniejsze badania. Udało mi się do dobrej poradni wbić, doktor mnie dokładnie obejrzała, zrobiła wszystkie możliwe badania i na piśmie dostałem - że to nie okulistyczny problem, proszę szybko na neurologię. Koniec końców wylądowałem na oddziale neurologicznym w szpitalu.
Wykonano mi rezonans mózgu z kontrastem - wszystko ok.
Wykonano mi badanie wzrokowych potencjałów wywołanych - też ok.
Zacząłem podejrzewać, że może coś złapałem - o czym powiedziałem lekarzowi. Jednak testy na HIV i kiłę też ok. Boreliozy również brak.
W końcu punkcja lędźwiowa. Wykluczono miastenię. Prążków oligoklonalnych w PMR nie stwierdzono. Część wyników dopiero po jakimś czasie do odbioru - na moment wypisu ze szpitala nie było do czego się przyczepić. Później dopiero, w odebranych wynikach, wyszły takie nieprawidłowości jak niedobór witaminy D3 (wynik 17 - a wg opisu <20 to niedobór, 30-100 ng/mL to poziom wystarczający). Nie zrobiono mi też indeksu IgG - będę dopytywał o to. Wyszło też coś takiego: Białko PMR 59 przy 15-45 wartości prawidłowej:
...cokolwiek to oznacza.
Na oddziale miałem rozmowę z psycholog - wszystko ok, co mnie zdziwiło Sam zacząłem się już zastanawiać, czy aby nie świruję. Faktycznie miałem ostatni rok dosyć ciężki, rozwód, problemy zawodowo-finansowe itp. Z drugiej strony hipochondrykiem nigdy nie byłem, wręcz przeciwnie - przed badaniami, lekarzami, a nawet braniem tabletek zawsze się wzbraniałem.
Obejrzał mnie też laryngolog - któremu się zatoki nie spodobały i zalecił dalsze badania w poradni i TK zatok (termin mam na wiosnę). Co ciekawe lekarka w poradni gdzie potem poszedłem wyklucza, aby to mogło mieć związek - więc dwie sprzeczne opinie.
Samo podwójne widzenie w ok. 7-8 dniu zaczęło się zmniejszać, aż w końcu ustąpiło.
Po wyjściu ze szpitala - z teczką badań, za namową mamy, poszedłem jeszcze do neurologa (bardzo dobrego podobno) prywatnie. Też stwierdził, że nie ma się do czego przyczepić - tylko, na rezonansie głowy zauważył, że z kręgosłupem coś jest nie za bardzo ok (dyskopatia), ale to już rezonans odcinka szyjnego by był potrzebny - aby coś więcej powiedzieć.
Po może tygodniu - półtora, pojawił się nowy objaw. Mrowienia w dłoniach, nogach - a rzadko na twarzy/czole. Z początku bardzo delikatne, ale po 2-3 dniach się nasiliły - i uczucie było dziwne (bólem tego nazwać nie można). Przyznam, że do tego momentu traktowałem tą sprawę raczej na spokojnie. Od tej chwili jednak zacząłem wpadać w panikę. Ciągły strach, nieustanne kopanie w internecie, a potem nawet bibliotece. Czuję - że z moją psychiką też się dzieje źle (nie mam już siły, czasu ani kasy - żeby otwierać jeszcze temat psychologów/psychiatrów - ale czuję, że by się przydało ).
Jednak z użytkowniczek forum polecała Centrum Terapii SM w Katowicach, więc uzbrojony we wszystkie badania i dodatkowo rezonans odcinka szyjnego poszedłem. Kręgosłup czysty (pod kątem stwardnienia rozsianego, dyskopatia jest konkretna). Doktor stwierdził, że nie teraz nic więcej zrobić nie można - aby wykluczyć lub potwierdzić SM, tylko czekać i za kilka miesięcy nowy rezonans i porównanie z tym listopadowym. Próbował mnie podnosić na duchu twierdząc, że na ogól to od razu widzi - że coś jest nie tak z rezonansu, a u mnie czysto. Że prawdopodobieństwo nie jest wysokie, że to jednak SM itd. Ale ja już sobie tak nawkręcałem, że mnie to na dłużej zbytnio nie uspokoiło. Zaczynam doszukiwać się na siłę u siebie jakichś objawów - a to dłonie jakby dziwnie działały (choć żadnych problemów z niczym nie mam, tylko takie odczucie), a to słabiej się czuję itd. Bo jeśli to nie to, to w takim razie co?
Tak wygląda moja historia. Mam poustawiane trochę wizyt i badań. Gdy w temacie cokolwiek się wyjaśni to napiszę - może ktoś będzie w podobnej sytuacji z podobnymi objawami i mu moje wywody w czymś pomogą.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie