14-10-2019, 21:20
Ponad dwa lata temu zdiagnozowano u mnie SM. Od dwóch lat jest w programie - biorę Tecfiderę.
Przeszukałam forum (może nieumiejętnie, bo nie znalazłam), ale nie znalazłam nikogo kto by miał diagnozę, a nie miał nigdy rzutu, takiego wymagającego hospitalizacji. Tak jest w moim przypadku...
Zaczęło się od silnego bólu oka przy poruszaniu góra-dół, prawo-lewo. Poszłam do okulisty - w badaniu nic nie wyszło, poradzono udać mi się do laryngologa, stomatologa i neurologa. Pierwszy i drugi nic nie stwierdził. Neurolog wysłał na MRI głowy - opis był niejednoznaczny, badanie miałam wykonać ponownie po pół roku. Opis znów był niejednoznaczny. W międzyczasie łapały mnie bolesne skurcze (wyginało mi stopę w chińskie osiem), do tego mrowienie, często bóle głowy, trzęsące się łapy - w sumie nic nadzwyczajnego, każdemu dzieją się takie rzeczy, szczególnie w stresie. Jeden objaw był charakterystyczny -zaczęłam czuć prąd przechodzący przez kręgosłup podczas pochylania głowy. Neurolog stwierdził, że bez szczegółowych badań nie jest w stanie mi pomóc i tak mogę robić co pół roku MRI głowy i nic z tego nie wynika. Dostałam skierowanie do szpitala. Badali mi potencjały wzrokowe (wyszło, że to nie było pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego), próbę tężyczkową (wyszło ok), na koniec punkcja lędźwiowa. Wynik był po kilku tygodniach: prążki oligoklonalne charakterystyczne dla SM. Skierowano mnie do poradni SM. Lekarz w poradni SM złapał się za głowę, dlaczego w szpitalu nie zrobili mi rezonansu odc. szyjnego skoro mam objaw Lhermitte’a, który jest typowy dla uszkodzeń w rdzeniu. Poszłam na MRI szyi -zgodnie z przypuszczeniami lekarza- zmiany demielinizacyjne. Powtórny rezonans głowy i szyi za pół roku - kolejne nowe zmiany. W międzyczasie wykluczone polineuropatie, zespół Deivica. Ze względu na rozsiane w czasie i miejscu zmiany + prążki dostałam diagnozę - SM i skierowanie do szpital na leczenie.
Cały czas jestem w dobrej formie, nie widać, że jestem chora, większość nawet o tym nie wie. Czasami nachodzą mnie myśli czy aby na pewno jestem chora... z drugiej strony może udało mi się uchwycić i zatrzymać chorobę w jej pierwszym stadium...
Przeszukałam forum (może nieumiejętnie, bo nie znalazłam), ale nie znalazłam nikogo kto by miał diagnozę, a nie miał nigdy rzutu, takiego wymagającego hospitalizacji. Tak jest w moim przypadku...
Zaczęło się od silnego bólu oka przy poruszaniu góra-dół, prawo-lewo. Poszłam do okulisty - w badaniu nic nie wyszło, poradzono udać mi się do laryngologa, stomatologa i neurologa. Pierwszy i drugi nic nie stwierdził. Neurolog wysłał na MRI głowy - opis był niejednoznaczny, badanie miałam wykonać ponownie po pół roku. Opis znów był niejednoznaczny. W międzyczasie łapały mnie bolesne skurcze (wyginało mi stopę w chińskie osiem), do tego mrowienie, często bóle głowy, trzęsące się łapy - w sumie nic nadzwyczajnego, każdemu dzieją się takie rzeczy, szczególnie w stresie. Jeden objaw był charakterystyczny -zaczęłam czuć prąd przechodzący przez kręgosłup podczas pochylania głowy. Neurolog stwierdził, że bez szczegółowych badań nie jest w stanie mi pomóc i tak mogę robić co pół roku MRI głowy i nic z tego nie wynika. Dostałam skierowanie do szpitala. Badali mi potencjały wzrokowe (wyszło, że to nie było pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego), próbę tężyczkową (wyszło ok), na koniec punkcja lędźwiowa. Wynik był po kilku tygodniach: prążki oligoklonalne charakterystyczne dla SM. Skierowano mnie do poradni SM. Lekarz w poradni SM złapał się za głowę, dlaczego w szpitalu nie zrobili mi rezonansu odc. szyjnego skoro mam objaw Lhermitte’a, który jest typowy dla uszkodzeń w rdzeniu. Poszłam na MRI szyi -zgodnie z przypuszczeniami lekarza- zmiany demielinizacyjne. Powtórny rezonans głowy i szyi za pół roku - kolejne nowe zmiany. W międzyczasie wykluczone polineuropatie, zespół Deivica. Ze względu na rozsiane w czasie i miejscu zmiany + prążki dostałam diagnozę - SM i skierowanie do szpital na leczenie.
Cały czas jestem w dobrej formie, nie widać, że jestem chora, większość nawet o tym nie wie. Czasami nachodzą mnie myśli czy aby na pewno jestem chora... z drugiej strony może udało mi się uchwycić i zatrzymać chorobę w jej pierwszym stadium...