06-07-2020, 21:44
Cześć!
Zgodnie z obietnicą, aktualizuję wątek. Najważniejsza informacja jest taka, że znalazłam neurologa. Byłam dzisiaj na wizycie, zostałam zbadana, Pani dr odnotowała nowe objawy, o których ja sama nawet nie wiedziałam (m.in., okazało się, że mam prawostronnie osłabiony słuch). Oczywiście, diagnostyka jest w tym momencie niepełna, trzeba zrobić nowe MRI głowy i odc. szyjnego i pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy, ale coś drgnęło, dostałam skierowanie do szpitala. Zapytałam też, dlaczego objawy dotyczące osłabienia kończyn i to drżenie cały czas są, podczas, gdy objawy oczne (prawie) się wycofały. Okazuje się, że rdzeń kręgowy ma jakby mniejszą rezerwę regeneracyjną, a mózgowie jest jednak bardziej plastyczne pod tym względem, dlatego rzuty pozostawiają mniej lub bardziej trwałe następstwa (te w mózgowiu bywaja bezobjawowe). Dla mnie była to ciekawostka, pomyślałam, że kogoś na forum może to również zainteresować.
Generalnie rzut to mniej lub bardziej wyodrębniona manifestacja objawów klinicznych możliwa do obiektywnego zbadania, więc podobno można nawet nie wiedzieć, ze się miało rzut. I odwrotnie - ktoś może myśleć, że ma rzut SM, a tymczasem nie ma to racjonalnego, fizycznego wyjaśnienia i złe samopoczucie może być spowodowane zaburzeniami konwersyjnymi (nerwicowymi). Oczywiście, inaczej sytuacja wygląda u osób zdiagnozowanych, a inaczej u osób bedących w fazie diagnostyki lub takich, które obawiają się SM (bo jest hstoria chorób demielinizacyjnych w rodzinie).
Myślę, że do wszystkiego trzeba podchodzić na spokojnie (bez względu na to, czy chorujemy przewlekle, czy też nie). Nie oznacza to bierności - trzeba walczyc o diagnozę, o jakość życia. Jak ktoś ma SM, to trzeba kontrolować chorobę, jak ktoś ma nerwicę, to trzeba znaleźć terapeutę i nie pozwolić, aby coś nam zatruwało rzeczywistość.
Na tym etapie ścieżka mojej diagnozy bardzo się zawęziła i jest to już jednoznacznie diagnostyka w kierunku procesu demielinizacyjnego (lub nie). Z jednej strony jest to przykre, bo każdy chciałby być piękny, młody i przede wszystkim zdrowy, ale tak naprawdę to niemożliwe. Prędzej czy póżniej się zestarzejemy i zachorujemy na coś przewlekłego (albo zachorujemy najpierw, a później bedziemy starzy), takie życie...
Pozdrawiam wszystkich!
Zgodnie z obietnicą, aktualizuję wątek. Najważniejsza informacja jest taka, że znalazłam neurologa. Byłam dzisiaj na wizycie, zostałam zbadana, Pani dr odnotowała nowe objawy, o których ja sama nawet nie wiedziałam (m.in., okazało się, że mam prawostronnie osłabiony słuch). Oczywiście, diagnostyka jest w tym momencie niepełna, trzeba zrobić nowe MRI głowy i odc. szyjnego i pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy, ale coś drgnęło, dostałam skierowanie do szpitala. Zapytałam też, dlaczego objawy dotyczące osłabienia kończyn i to drżenie cały czas są, podczas, gdy objawy oczne (prawie) się wycofały. Okazuje się, że rdzeń kręgowy ma jakby mniejszą rezerwę regeneracyjną, a mózgowie jest jednak bardziej plastyczne pod tym względem, dlatego rzuty pozostawiają mniej lub bardziej trwałe następstwa (te w mózgowiu bywaja bezobjawowe). Dla mnie była to ciekawostka, pomyślałam, że kogoś na forum może to również zainteresować.
Generalnie rzut to mniej lub bardziej wyodrębniona manifestacja objawów klinicznych możliwa do obiektywnego zbadania, więc podobno można nawet nie wiedzieć, ze się miało rzut. I odwrotnie - ktoś może myśleć, że ma rzut SM, a tymczasem nie ma to racjonalnego, fizycznego wyjaśnienia i złe samopoczucie może być spowodowane zaburzeniami konwersyjnymi (nerwicowymi). Oczywiście, inaczej sytuacja wygląda u osób zdiagnozowanych, a inaczej u osób bedących w fazie diagnostyki lub takich, które obawiają się SM (bo jest hstoria chorób demielinizacyjnych w rodzinie).
Myślę, że do wszystkiego trzeba podchodzić na spokojnie (bez względu na to, czy chorujemy przewlekle, czy też nie). Nie oznacza to bierności - trzeba walczyc o diagnozę, o jakość życia. Jak ktoś ma SM, to trzeba kontrolować chorobę, jak ktoś ma nerwicę, to trzeba znaleźć terapeutę i nie pozwolić, aby coś nam zatruwało rzeczywistość.
Na tym etapie ścieżka mojej diagnozy bardzo się zawęziła i jest to już jednoznacznie diagnostyka w kierunku procesu demielinizacyjnego (lub nie). Z jednej strony jest to przykre, bo każdy chciałby być piękny, młody i przede wszystkim zdrowy, ale tak naprawdę to niemożliwe. Prędzej czy póżniej się zestarzejemy i zachorujemy na coś przewlekłego (albo zachorujemy najpierw, a później bedziemy starzy), takie życie...
Pozdrawiam wszystkich!