Hej!
W marcu 2011, mając niespełna 21 lat, obudziłem się ze zdrętwiałym palcem. Zdrętwienie nie przechodziło. W ciągu miesiąca (przy akompaniamencie wielkiego stresu) pojawiał się szereg innych objawów, z których część trwa do dziś. Głównie stałe mrowienie całego ciała (non stop od 9 lat, jakby mrówki chodziły po ciele), fascykulacje mięśni i objawy związane z widzeniem - nasilone powidoki, sporo mętów, drgania obrazu itp. Zdrętwienie palca przeszło po kilku tygodniach. Od tego czasu, rzadko zdarzają się uczucia silnego kilkusekundowego mrowienia w palcach podczas dotyku, ale mijają one maksymalnie po kilku dniach (poza sytuacją, którą opisuję poniżej w p. 1.).
Diagnozowano mnie na stwardnienie rozsiane i boreliozę, rezonansy głowy (też z kontrastem), wywołane potencjały wzrokowe, punkcja lędźwiowa. Wszystko ok (ostatni rezonans głowy i punkcja z marca 2013 - czyli po 2 latach od wystąpienia objawów).
Wówczas właściwie skończyłem swoją diagnostykę. Jeszcze tylko raz w 2015 wykonałem powtórnie wywołane potencjały wzrokowe. Były ok.
Z całej tej diagnostyki jedyne co wyszło pozytywne to tężyczka i Bartonella (leczyłem się na nią 2 tygodnie wg ILADS, ale odpuściłem bo antybiotykoterapia była zmasowana i mi mój rodzinny odradził - może to był błąd...?)
W styczniu 2018 r. kontrolnie pojechałem do doktor Ewy Gruszki, która przed laty mnie prowadziła. I raz jeszcze patrząc na moje wyniki badań sprzed lat, stwierdziła, że NIE mam SM. Od odpowiednich wyników punkcji i rezonansu (ostatnie 2013) i potencjałów wzrokowych (ostatnie 2015) właściwie stres mi nie towarzyszy. Raz na kilka miesięcy zdarza mi się myśleć o objawach.
W związku z tym wszystkim 3 poniższe pytania. Dwa ostatnie najistotniejsze.
1) W styczniu 2020 zrobiłem głupotę - pod wpływem alkoholu wziąłem pół tabletki ecstasy i wypiłem wówczas morze alkoholu. Film mi się urwał. Nazajutrz ogromny kac moralny i nieco paniczne "weryfikowanie" czy nie miało to wpływu na moje objawy. Raczej wszystko było ok, choć stres robił swoje... Ale po tygodniu od tego wieczora zaczął mi mrowieć przy dotyku palec (tak jak te 9 lat temu). W ciągu tych 9 lat, jeśli coś takiego się pojawiało, to po kilku dniach ustępowało. Teraz potrafię to mieć znacznie dłużej. Zastanawiam się czy ta cała libacja mogła mieć na to wpływ. (Nie zamierzam więcej eksperymentować z narkotykami i dużo pić).
2) Wiem, że zdarza się, że rezonans magnetyczny na początku nic nie pokazuje i dopiero badania MRI po latach pokazują zmiany. A jak to jest z punkcją lędźwiową? Ona też potrafi być taka zdradliwa na początku jak rezonans? (przypomnę, że ostatni rezonans i punkcję miałem 2 lata po wystąpieniu objawów).
3) Nurtują mnie nieco moje wyniki punkcji lędźwiowej z marca 2013. Wg lekarza są ok. Ale dlaczego nie ma w nich słowa o prążkach? To znaczy, że ich nie badano czy po prostu, że ich nie wykryto? Załączam wyniki punkcji.
W marcu 2011, mając niespełna 21 lat, obudziłem się ze zdrętwiałym palcem. Zdrętwienie nie przechodziło. W ciągu miesiąca (przy akompaniamencie wielkiego stresu) pojawiał się szereg innych objawów, z których część trwa do dziś. Głównie stałe mrowienie całego ciała (non stop od 9 lat, jakby mrówki chodziły po ciele), fascykulacje mięśni i objawy związane z widzeniem - nasilone powidoki, sporo mętów, drgania obrazu itp. Zdrętwienie palca przeszło po kilku tygodniach. Od tego czasu, rzadko zdarzają się uczucia silnego kilkusekundowego mrowienia w palcach podczas dotyku, ale mijają one maksymalnie po kilku dniach (poza sytuacją, którą opisuję poniżej w p. 1.).
Diagnozowano mnie na stwardnienie rozsiane i boreliozę, rezonansy głowy (też z kontrastem), wywołane potencjały wzrokowe, punkcja lędźwiowa. Wszystko ok (ostatni rezonans głowy i punkcja z marca 2013 - czyli po 2 latach od wystąpienia objawów).
Wówczas właściwie skończyłem swoją diagnostykę. Jeszcze tylko raz w 2015 wykonałem powtórnie wywołane potencjały wzrokowe. Były ok.
Z całej tej diagnostyki jedyne co wyszło pozytywne to tężyczka i Bartonella (leczyłem się na nią 2 tygodnie wg ILADS, ale odpuściłem bo antybiotykoterapia była zmasowana i mi mój rodzinny odradził - może to był błąd...?)
W styczniu 2018 r. kontrolnie pojechałem do doktor Ewy Gruszki, która przed laty mnie prowadziła. I raz jeszcze patrząc na moje wyniki badań sprzed lat, stwierdziła, że NIE mam SM. Od odpowiednich wyników punkcji i rezonansu (ostatnie 2013) i potencjałów wzrokowych (ostatnie 2015) właściwie stres mi nie towarzyszy. Raz na kilka miesięcy zdarza mi się myśleć o objawach.
W związku z tym wszystkim 3 poniższe pytania. Dwa ostatnie najistotniejsze.
1) W styczniu 2020 zrobiłem głupotę - pod wpływem alkoholu wziąłem pół tabletki ecstasy i wypiłem wówczas morze alkoholu. Film mi się urwał. Nazajutrz ogromny kac moralny i nieco paniczne "weryfikowanie" czy nie miało to wpływu na moje objawy. Raczej wszystko było ok, choć stres robił swoje... Ale po tygodniu od tego wieczora zaczął mi mrowieć przy dotyku palec (tak jak te 9 lat temu). W ciągu tych 9 lat, jeśli coś takiego się pojawiało, to po kilku dniach ustępowało. Teraz potrafię to mieć znacznie dłużej. Zastanawiam się czy ta cała libacja mogła mieć na to wpływ. (Nie zamierzam więcej eksperymentować z narkotykami i dużo pić).
2) Wiem, że zdarza się, że rezonans magnetyczny na początku nic nie pokazuje i dopiero badania MRI po latach pokazują zmiany. A jak to jest z punkcją lędźwiową? Ona też potrafi być taka zdradliwa na początku jak rezonans? (przypomnę, że ostatni rezonans i punkcję miałem 2 lata po wystąpieniu objawów).
3) Nurtują mnie nieco moje wyniki punkcji lędźwiowej z marca 2013. Wg lekarza są ok. Ale dlaczego nie ma w nich słowa o prążkach? To znaczy, że ich nie badano czy po prostu, że ich nie wykryto? Załączam wyniki punkcji.