Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Cześć i czołem!
#1
Witajcie,

Jestem narzeczoną 26latka chorego na SM. O diagnozie dowiedzieliśmy się 5 dni temu... Pierwsza reakcja? Szok i niedowierzanie. Teraz chyba już się z tego otrzepałam, luby też. Po prostu przechodzimy do działaniaUśmiech. Już od kilku dni śledzę forum, przeglądam wątki i czytam posty. Cieszę się, bo jesteście źródłem najbardziej wiarygodnych informacji, dopingujecie się na wzajem. Jako że jesteśmy "świeżakami" w temacie SM, to pewnie będzie zdarzało nam się prosić Was o jakąś poradę czy odpowiedź na nurtujące nas pytanie. Ja sama mam już ich w głowie tysiące...

Pozdrawiamy Uśmiech
Odpowiedz
#2
Witaj Hercule Uśmiech Ciesze się ze dołączyłas do Nas Uśmiech . Diagnoza to na pewno szok i w pewien sposób niedowierzanie ale nie przejmuj się, każdy z Nas przez to przechodzil. Najważniejsze to nie poddawać się i walczyć! Są o wiele gorsze choroby od SM. Nie bójcie się też pytać. Jest tu juz Nas troszkę Oczko z różnym stażem choroby i na pewno w miarę Naszych możliwości pomożemy Uśmiech
Odpowiedz
#3
Hej
"Po prostu przechodzimy do działania" to bardzo dobry objaw radzenia sobie w tej sytuacji. Oczywiście pomysł czerpania z doświadczeń innych to też fajny pomysł. Tak trzymajcie!
Odpowiedz
#4
Witaj, a raczej witajcie Uśmiech
Na początku jest trudno ale po jakimś czasie żyje się zupełnie normalnie
Odpowiedz
#5
Moment diagnozy to chyba najgorsza chwila. Później są lepsze i gorsze dni, ale jakoś to stwardnienie rozsiane daje się ogarnąć. Uśmiech Jak się czuje Twój narzeczony?
Odpowiedz
#6
(19-10-2016, 09:30)Jacek napisał(a): Moment diagnozy to chyba najgorsza chwila. Później są lepsze i gorsze dni, ale jakoś to stwardnienie rozsiane daje się ogarnąć. Uśmiech Jak się czuje Twój narzeczony?

Fizycznie czuje się dobrze, ja maniakalnie przy każdej okazji pytam go czy na pewno wszystko okej. Mam nadzieje, że niedługo mi to przejdzie, bo chciałabym żebyśmy mimo wszystko żyli normalnie. Tak jak kiedyś przeczytałam na forum: nie żyć samą chorobą, traktować ją jako dodatek do życia ale nie stawiać jej na pierwszym planie. Psychicznie również nie jest źle, on z natury jest baaaaardzo optymistycznie nastawiony do życia, czasem aż mu tego zazdroszczę bo ja pod tym względem jestem życiową pesymistką, a on taki wesołekUśmiech Myślę, że muszę przejąć jego taktykę. Już tak staram się robićUśmiech
Odpowiedz
#7
Hej Hercule! Ja tez mam 26 lat i postawiono mi diagnoze 8 dni temu, takze jedziemy na tym samym wozku Oczko Gratuluje 'zadaniowego' podejscia, tylko tak dalej! Uśmiech
You are never too old to set a new goal or to dream a new dream...
Odpowiedz
#8
(19-10-2016, 12:37)Hercule napisał(a):
(19-10-2016, 09:30)Jacek napisał(a): Moment diagnozy to chyba najgorsza chwila. Później są lepsze i gorsze dni, ale jakoś to stwardnienie rozsiane daje się ogarnąć. Uśmiech Jak się czuje Twój narzeczony?

Fizycznie czuje się dobrze, ja maniakalnie przy każdej okazji pytam go czy na pewno wszystko okej. Mam nadzieje, że niedługo mi to przejdzie, bo chciałabym żebyśmy mimo wszystko żyli normalnie. Tak jak kiedyś przeczytałam na forum: nie żyć samą chorobą, traktować ją jako dodatek do życia ale nie stawiać jej na pierwszym planie. Psychicznie również nie jest źle, on z natury jest baaaaardzo optymistycznie nastawiony do życia, czasem aż mu tego zazdroszczę bo ja pod tym względem jestem życiową pesymistką, a on taki wesołekUśmiech Myślę, że muszę przejąć jego taktykę. Już tak staram się robićUśmiech

Cześć. Przyzwyczaisz się, oboje się przyzwyczaicie, do stwardnienia rozsianego. A wtedy pewnie to ciągłe pytanie Ci przejdzie. Uśmiech Zwłaszcza, że dla chorego nadmierna troska też może w pewnym momencie okazać się męcząca. Oczywiście każdy jest inny, ale mnie bardzo męczyło jak bliscy co chwile się pytali czy jest dobrze się czuję. 
Dobrze, że jesteście razem, we dwoje łatwiej. Optymistyczne nastawienie do życia też pomaga. Uśmiech
Odpowiedz
#9
Powiem Ci z perspektywy chorego mężczyzny - wsparcie ukochanej kobiety to najważniejsza rzecz w tym całym chorowaniu. Wiem co mówię, bo moja żona też od samego początku szuka, doradza, pomaga a przede wszystkim JEST. Powodzenia w zmaganiach z SM. Razem można wszystko. Uśmiech Jakbyście mieli jakieś pytania - służę swoją pomocą, pewnie tak jak reszta osób tutaj.
Odpowiedz
#10
Witaj Hercule, to że tu jestes jest tylko potwierdzeniem że Twój narzeczony może na Ciebie liczyć i będziecie się wspierać ,na początku szok,ale to nie koniec świata jak sami stwierdzicie prędzej czy późniejOczko
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości