Ocena wątku:
  • 7 głosów - średnia: 4.57
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mój dzisiejszy nastroj
Bubka szybkiego powrotu do zdrowia, praca się nie przejmuj. To Ty jesteś najważniejsza. Akinom wierzę że Twój mąż zmienił się przez to co go spotkało. Myślałam że ludzie po takich poważnych przejściach zmieniają się na lepsze ale jednak nie zawsze. Mnie akurat jak wykręciło, dość zbawiennie podziałało to wszystko na Nasze małżeństwo i mój punkt widzenia materialnych aspektów życia. Ja myślę że mężowi powinnaś głośno i otwarcie czasem utrzeć nosa żeby wiedział i się obudził .
Odpowiedz
No to właśnie tak zrobiłam hahaha. No trudno. A ilu znam ludzi po udarach tylu ma odpaly. Jakoś mozg się zmienia. Powinni każdego z psychiatra konsultowac, ale tego nie robia.
Nadzieja jest płomieniem który  migoce, ale nie gaśnie... 
Odpowiedz
A wiesz Akinom że cos w tym jest, ja nawet nie zaywazylam że to jest powiazane ze sobą, wujek po lekkim udarze zrobil sie poprostu nie do wytrzymania, marudny, rozżalony I użalajacy sie nad sobą jakby byl smiertelnie chory i umierający , wkurzajacy I to bardzo dla otoczenia, nie wiem jak ciotka z nim wytrzymala
Odpowiedz
Moj tata też się zmienil. Ja z nim na szczęście nie mieszkam, to tak nie zauwazam. Mama mi tylko relacje zdaje. Znajomy to znowu na złość leków nie bierze, a co. Ale zlosliwi sa wszyscy, a do tego moj maz musi mieć wroga. Wrog co jakiś czas się zmienia, ale musi być. Byc może teraz trafilo na mnie. W każdym razie psychiatra powinienem być od początku i to obowiązkowo. Sam z siebie nie pójdzie. Niestety. Takie życie. Inaczej jakby już w szpitalu miał jakąś wizytę. Moze by pamiętal, ze na początku to ja z nim siedziałam, nie ojciec, to ja z nim chodziłam, chociaż było ciężko, to ja musiałam organizowac opieke nad dzieckiem i kogoś, kto odstawi samochód do domu, bo to się stało nad morzem. Tak 500 km od domu. Bylo, minęło.
Nadzieja jest płomieniem który  migoce, ale nie gaśnie... 
Odpowiedz
Wlasnie, ta złosliwosc jest najtrudniejsza do zniesienia, to uzalanie sie nad sobą tez, psycholog probowal z wujkiem rozmawiac jeszcze w szpitalu ale wujo nie byl zainteresowany. Wszystko bylo źle, niedobre, nieodpowiednie i on wiedzial najlepiej ze juz nigdy nie bedzie tak jak bylo. Dodam ze on nie mial jakiego silnego udaru, lekko oslabla mu prawa strona , ktora jednak z czasem wrocila do prawie normy. Nie wiem czy to jest kwestia tego że mezczyzni to generalnie slaba plec czy jak to okreslic, kobiety ktore znam po wiele bardziej rozleglych udarach - ciesza sie z zycia jeszcze bardziej niż wcześniej, dlatego w sumie mezczyzni tutaj są naprawdę wyjatkowi I silni I mimo wszystko pchają ten wozek do przodu zamiast jęczec non stop, brawo chlopaki Serce nawet jak patrze na swojego męża to jakos go nie widzę gdyby to on dostal taką diagnozę jak my.
Odpowiedz
Tak czytam Wasze wypowiedzi dziewczyny i aż się przykro robi, że takie czasy nastały.. no ale na szczęście jeszcze wszyscy nie wygineliśmy :⁠-⁠)
Odpowiedz
I to się chwali :-)
Nadzieja jest płomieniem który  migoce, ale nie gaśnie... 
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 12 gości