01-01-2018, 20:38
Witam i w sumie przepraszam za zawracanie głowy, ale potrzebuję kogoś kto powie, że nie jestem chora.
Problem pojawił się pod koniec sierpnia. Nie wiem co było pierwsze czy zmęczenie które przypisywałam pracy czy ból w piersi. Były również skurcze więc sięgnęłam po magnez. Któregoś dnia kazano mi odklejać taśmy z podłogi - różnymi specyfikami. Po tym był kaszel, który szybko minął ale duszności i ból w piersi pozostał, doszło szybkie męczenie się i osłabienie. Któregoś dnia zrobiło mi się słabo w pracy, kręciło w głowie (dziwny to był stan). Musiałam iść do lekarza. Nie bardzo wiedział co to może być, stawiał na podrażnienie układu oddechowego ale wykonali mi na miejscu ekg. Wyszło źle - 1 masakra, powtórzone zdecydowanie lepiej ale jakieś krzywe źle jak w 1. Kardiolog. W oczekiwaniu coraz gorzej się czułam. Ból z piersi przenosił się na plecy i lewą rękę (od ramienia w dół, łokcia aż do dłoni). Ból pleców był i jest okropny, doszły drgania mięśni pleców a magnez żarłam (potas w normie, magnez nie badany). Ból, przeszywający, przeniósł się na prawą rękę a w lewej miałam dziwny epizod- 2 palce się przykurczyły a kciuk sam zginał i rozginał. Koleżanka masażystka stwierdziła że mam strasznie spięte mięśnie pleców (to one mnie bolą). Wizyta u kardiologa nie potwierdziła niczego z sercem. Ojciec załatwił mi wizytę u swojego neurochirurga który zlecił rezonans szyi.Do czasu rezonansu miałam sztywność karku, prąd biegnący po kręgosłupie i wchodzący w nogi. Przyszła kolej na nogi - odretwienie, gorsze czucie i zimne stopy. Drżenie mięśni objęło cale ciało - łydki uda ręce plecy, m.krawiecki i inne, raz cos mi drgało na policzku, jakby jakaś"żyłka" (trwało to 4 dni). Gdy następowała kumulacja robiło mi się słabo, bledłam i ledwo chodziłam (stopy odrętwiałe i zimne, palce gorzej czułam), ból pleców (mięśni), drżenie rąk, przeszywający nagły ból pojawiąjący się w rękach nogach piersi to chyba nerwobóle, które również były obecne. Trwało to kilka tygodni z różnym nasileniem z tego co pamiętam. Bywały dni że płakałam wstając. Ból i sztywność powodowały trudności we wstawaniu. W pracy musiałam się pochylać, to był koszmar. Ruchy głową szyją często wywolywaly jakieś dziwne uczucie, początkowo myślałam że to krew płynie do mózgu ale raczej bym zemdlała. Nie wiem co to za uczucie. Podejrzewam też rwę. Leżąc drętwiała mi głównie prawa stopa. Teraz raczej z nogami jest ok. Gorzej z dłońmi, dalej sa sztywne po przebudzeniu, czasami w ciągu dnia mi dokuczają i np wypadają mi przedmioty z rąk albo zle wymierzę odległość od czegoś i potłukę coś. Wcześniej (teraz ciut lepiej) zahaczałam np barkiem o ścianę gdy skręcałam albo źle otwierałam drzwi i przywaliłam sobie nimi w łeb. Jestem niezgrabna, taka niezdarna.W rezonansie szyi wyszedł tylko guzek na tarczycy, nieszkodliwy. Obecnie borykam się z napięciem mies draniami różnych mięśni i sztywnością ciała, głównie dłoni. Nie wiem czy wszystko wypisałam bo zwyczajnie nie pamiętam. Przypominanie sobie wszystkiego to wyzwanie. Aaa parcie na pęcherz mam od dawna, zakładam że zrąbali mi coś przy cc albo coś tam z macicą. Nie jest to stałe, raz czuję ze muszę się wrócić na kibel a okazuje się że nic nie leci a mnie dalej wydaje się że mi się chce. Raz to czuję innym nie i wiem od czego to zależne.
Powinnam odkładać na neurologa, reumatologa czy psychiatrę?
Problem pojawił się pod koniec sierpnia. Nie wiem co było pierwsze czy zmęczenie które przypisywałam pracy czy ból w piersi. Były również skurcze więc sięgnęłam po magnez. Któregoś dnia kazano mi odklejać taśmy z podłogi - różnymi specyfikami. Po tym był kaszel, który szybko minął ale duszności i ból w piersi pozostał, doszło szybkie męczenie się i osłabienie. Któregoś dnia zrobiło mi się słabo w pracy, kręciło w głowie (dziwny to był stan). Musiałam iść do lekarza. Nie bardzo wiedział co to może być, stawiał na podrażnienie układu oddechowego ale wykonali mi na miejscu ekg. Wyszło źle - 1 masakra, powtórzone zdecydowanie lepiej ale jakieś krzywe źle jak w 1. Kardiolog. W oczekiwaniu coraz gorzej się czułam. Ból z piersi przenosił się na plecy i lewą rękę (od ramienia w dół, łokcia aż do dłoni). Ból pleców był i jest okropny, doszły drgania mięśni pleców a magnez żarłam (potas w normie, magnez nie badany). Ból, przeszywający, przeniósł się na prawą rękę a w lewej miałam dziwny epizod- 2 palce się przykurczyły a kciuk sam zginał i rozginał. Koleżanka masażystka stwierdziła że mam strasznie spięte mięśnie pleców (to one mnie bolą). Wizyta u kardiologa nie potwierdziła niczego z sercem. Ojciec załatwił mi wizytę u swojego neurochirurga który zlecił rezonans szyi.Do czasu rezonansu miałam sztywność karku, prąd biegnący po kręgosłupie i wchodzący w nogi. Przyszła kolej na nogi - odretwienie, gorsze czucie i zimne stopy. Drżenie mięśni objęło cale ciało - łydki uda ręce plecy, m.krawiecki i inne, raz cos mi drgało na policzku, jakby jakaś"żyłka" (trwało to 4 dni). Gdy następowała kumulacja robiło mi się słabo, bledłam i ledwo chodziłam (stopy odrętwiałe i zimne, palce gorzej czułam), ból pleców (mięśni), drżenie rąk, przeszywający nagły ból pojawiąjący się w rękach nogach piersi to chyba nerwobóle, które również były obecne. Trwało to kilka tygodni z różnym nasileniem z tego co pamiętam. Bywały dni że płakałam wstając. Ból i sztywność powodowały trudności we wstawaniu. W pracy musiałam się pochylać, to był koszmar. Ruchy głową szyją często wywolywaly jakieś dziwne uczucie, początkowo myślałam że to krew płynie do mózgu ale raczej bym zemdlała. Nie wiem co to za uczucie. Podejrzewam też rwę. Leżąc drętwiała mi głównie prawa stopa. Teraz raczej z nogami jest ok. Gorzej z dłońmi, dalej sa sztywne po przebudzeniu, czasami w ciągu dnia mi dokuczają i np wypadają mi przedmioty z rąk albo zle wymierzę odległość od czegoś i potłukę coś. Wcześniej (teraz ciut lepiej) zahaczałam np barkiem o ścianę gdy skręcałam albo źle otwierałam drzwi i przywaliłam sobie nimi w łeb. Jestem niezgrabna, taka niezdarna.W rezonansie szyi wyszedł tylko guzek na tarczycy, nieszkodliwy. Obecnie borykam się z napięciem mies draniami różnych mięśni i sztywnością ciała, głównie dłoni. Nie wiem czy wszystko wypisałam bo zwyczajnie nie pamiętam. Przypominanie sobie wszystkiego to wyzwanie. Aaa parcie na pęcherz mam od dawna, zakładam że zrąbali mi coś przy cc albo coś tam z macicą. Nie jest to stałe, raz czuję ze muszę się wrócić na kibel a okazuje się że nic nie leci a mnie dalej wydaje się że mi się chce. Raz to czuję innym nie i wiem od czego to zależne.
Powinnam odkładać na neurologa, reumatologa czy psychiatrę?