Tak to się nie da. Zanim się rozruszam rano to trochę mija. Prysznic tez musi rano być, bo inaczej nie umiem. I kibelek na min. 2 raty, bo inaczej się nie da. I tak do 10 schodzi.
Nadzieja jest płomieniem który migoce, ale nie gaśnie...
Alarmujące odkrycie
|
Tak to się nie da. Zanim się rozruszam rano to trochę mija. Prysznic tez musi rano być, bo inaczej nie umiem. I kibelek na min. 2 raty, bo inaczej się nie da. I tak do 10 schodzi.
Nadzieja jest płomieniem który migoce, ale nie gaśnie...
14-03-2023, 11:51
(14-03-2023, 10:54)Akinom napisał(a): Tak to się nie da. Zanim się rozruszam rano to trochę mija. Prysznic tez musi rano być, bo inaczej nie umiem. I kibelek na min. 2 raty, bo inaczej się nie da. I tak do 10 schodzi. Ja teraz często o 9.00 wstaję więc schodzi do 11.00. Mała nie pomaga, teraz dopiero getry wciągam na tyłek ?na prysznic nie ma czasu, a śniadanie w biegu... wszystko ma swoje plusy tylko trzeba je znaleźć... ![]()
14-03-2023, 12:28
Wstaje o 5 a o 5:30 wsiadam do auta, śniadanie jem ok 10:30, za to w sobotę i niedzielę śpię dopóki się nie odudzę
![]()
Umysł przypomina żyzny ogród, którym trzeba się codziennie zajmować, aby kwitł. - A. de Mello
(14-03-2023, 12:28)Bubka napisał(a): Wstaje o 5 a o 5:30 wsiadam do auta, śniadanie jem ok 10:30, za to w sobotę i niedzielę śpię dopóki się nie odudzę Brawo nie dla mnie takie przyjemności. Odnośnie dzieci to ciężko mi powiedzieć co by było gdyby ich nie było, a już są.....ale wszystko ma swoje plusy i minusy tak myślę..... mąż też raz jest a za chwilę go może nie być. Dzieci wieczny stres i obawy, choróbska, tragedie nieraz ... ciężko powiedzieć.....co myślisz Akinom? jakieś przemyślenia? Bo ja myślę że gdybym była sama to łatwiej by było czasami z tą chorobą, ale teraz to już sobie nie wyobrażam że mogło by ich zabraknąć.... (14-03-2023, 13:28)Benita napisał(a):(14-03-2023, 12:28)Bubka napisał(a): Wstaje o 5 a o 5:30 wsiadam do auta, śniadanie jem ok 10:30, za to w sobotę i niedzielę śpię dopóki się nie odudzę Powiem wam tak, teraz 2 lata bez leczenia, nie lekki poród, stresu co nie miara, dwie nowe zmiany a jak coś mi sie stanie to moje dziecko mnie nawet pamiętać nie będzie....to mnie na razie najbardziej wkurza....że może się pojawić w życiu mojej rodziy ktoś a ja będę wspomnieniem....ciężki temat... lepiej skupić się na pozytywach ![]()
14-03-2023, 14:30
(14-03-2023, 12:28)Bubka napisał(a): Wstaje o 5 a o 5:30 wsiadam do auta, śniadanie jem ok 10:30, za to w sobotę i niedzielę śpię dopóki się nie odudzę Tez ta wstaje. Max 5.05. Maz idzie do pracy na 7. No do 8 ma być w pracy hahaha. Więc on się grzebie, ja robię śniadanie. Jemy, potem mloda budze i odprawiam do szkoły i wkoncu mogę się zacząć ogarniać. A to trochę trwa. No i o 11 wychodzę z domu.
Nadzieja jest płomieniem który migoce, ale nie gaśnie...
15-03-2023, 10:55
Obecnie, skoro nic mi nie dolega upierdliwego to pobudkę mam o 6.21. Potem szybki szałerek, spakowanie do plecaka czegoś na 1 i 2 śniadanie, kawka i o 6.45 ruszam na autobus. Dzieci gdzieś indziej gospodarzą, współlokatorki najczęściej już nie ma. Cały poranek dla mnie. Żyć nie umierać :-D
15-03-2023, 15:04
(15-03-2023, 10:55)fruu napisał(a): Obecnie, skoro nic mi nie dolega upierdliwego to pobudkę mam o 6.21. Potem szybki szałerek, spakowanie do plecaka czegoś na 1 i 2 śniadanie, kawka i o 6.45 ruszam na autobus. Dzieci gdzieś indziej gospodarzą, współlokatorki najczęściej już nie ma. Cały poranek dla mnie. Żyć nie umierać :-D Taki to pożyje ?
17-03-2023, 13:43
Ooo to ja się pochwalę moim planem dnia:
Pobudka 6:00, wstaję w ciągu 5 min, czasem od razu z budzikiem (o tej 6:00), potem: opcja a) mam 'przygotowany' obiad - odsmażam/gotuje makaron/... tak do 6:30 opcja b) nie mam 'przygotowanego' obiadu: - od razu idę pod prysznic - po prysznicu (przebieram się w strój rowerowy) - pakowanie ubrania na zmianę po rowerze, kosmetyków i ew. jedzenie - ok 6:55 wyciągam rower z balkonu i: - jak jest zima, to zakładam opaskę na uszy, słuchawki, podpinam licznik, pakuję telefon i klucze do szaszetek rowerowych, zakładam komin, kask, rękawiczki, okulary i kurtkę rowerową - wychodzę i jadę ok 25-30 min do pracy (9km) - zależy od warunków - wbijam ok 7:30 - 7:40 do biura - przebieram się i ogarniam ok 10-15min - przygotowuję śniadanie - można pracować... o 15:40 kończąc powoli pracę idę się przebrać i znów to trwa od 10-15 min ok 16:40 jestem w domu. W sumie to taka rutyna, ale lubię ją i cieszę się, że mogę korzystać z roweru, bo to taka moja miłość ![]() Ostatnio mam szkolenia, więc od 18.00 do ok 20:30 jestem wyłączony, więc trzeba przez tą godzinę ogarnąć zakupy i czasem coś spróbować ugotować na kolejne dni ![]() Powiem wam, że wolę taką zabieganą aktywność niż leżenie na kanapie i drzemanie, bo czuję się po drzemkach znacznie gorzej niż po wysiłku, ale to chyba normalne. Pozdrawiam ![]()
...if u ever saw me smile, u should know i felt sick inside...
17-03-2023, 19:19
(17-03-2023, 13:43)MasteR napisał(a): Ooo to ja się pochwalę moim planem dnia: Mężczyzna który gotuje... marzenie ![]()
17-03-2023, 21:56
No to ja się też pochwalę, jak mijają mi dni, choć nie są tak poukładane, jak u MasteRa, który nazywa to rutyną. Ale rutyna i powtarzalność czynności powoduje, że czujemy się bezpiecznie. Ale do rzeczy:
- pobudka 7.00 jeżeli kot Tolek nie ma ochoty na wyjście, jeżeli ma to przerwa w spaniu między 4 a 5 ![]() - 7.30 piję z Panem Mężem kawę i mąż jedzie do baru - potem lapek, papieros, sprawdzanie poczty/sprawy biznesowe/ - 9.00 - karmienie zwierzątek - mniej więcej do 11.00 ogarniam dwie gry na lapku ![]() - kolejne 3 godziny ogarniam faktury, przelewy, HACAP, kalkulacje, telefon - potem jadę 15km do baru/samochodem/ - kontrola i robię zamówienie towarów -16.30 wracamy do domu i jeżeli nie chce nam się gotować to bierzemy jedzenie z baru - jeżeli chce nam się gotować, to Pan Mąż np. robi włoski makaron ![]() - jeżeli nie jadę do baru to ja robię obiad - i wieczorny spokój ![]() |
« Starszy wątek | Nowszy wątek »
|