29-10-2021, 05:41
Wczoraj o mały włos się nie zabiłam. Wychodziłam z wanny po prysznicu i jakoś tak niefortunnie się poślizgnęłam, że zawislam kroczem na rancie wanny. I ani do przodu, ani do tyłu. Jedna noga w wannie, druga na zewnątrz. Wstać z tego nie idzie, bo i tu i tu ślisko. Wybrałam mniejsze zło i przewróciłam się na łazienkę. Łazienka mała, jak to w bloku, a ja straciłam czucie i w rękach i w nogach. Oczywiście nie bardzo było się czego chwycić, więc miotalam się jak robal przewrócony na plecy chyba z pół godziny. Jakoś udało mi się w końcu przełykać tak, że otworzyłam drzwi i doczolgalam się do przedpokoju. Tam na chodniczki udało się przybrać pozycję psa i jakoś na czterech doszłam do pokoju, gdzie udało się wcholgac na łóżko i jakoś wstać. I dotarło do mnie, jaka jestem nieporadna. Dobrze, że się nie połamałam. Tylko poobijalam. Muszę zmienić dywanik w łazience, kupić jakąś mate antypoślizgowa i zastanowić się nad uchwytami.
Nadzieja jest płomieniem który migoce, ale nie gaśnie...