Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Mężczyźni chorzy na sm
#1
Czy to prawda, że mężczyźni gorzej przechodzą sm i szybciej postępuje u nich niepełnosprawność?
Odpowiedz
#2
Pewnie zależy to od osobnika. Ja mam duże zmiany w rdzeniu kręgowym i jak startowałam do programu lekowego to usłyszałam od lekarza że mam szczęście, że jestem kobietą, bo facet z czymś takim już by nie chodził. Spytałam go, co ma płeć do tego, to stwierdził, że nie wie, ale po prostu tak jest. Szczerze, to bym się do tego nie przywiązywała. Każdy organizm jest inny i każdy reaguje na wszystko inaczej. Ja znam gościa, którego po diagnozie zostawiła żona, zabrała ze sobą dzieci, a gość ma się całkiem dobrze.
Nadzieja jest płomieniem który  migoce, ale nie gaśnie... 
Odpowiedz
#3
Według lekarki która mnie diagnozowała tak właśnie jest (cytuję z pamięci): "+" że pierwszy rzut ma Pan późno (38 lat), "-", że jest Pan mężczyzną". Znajoma mojej koleżanki z pracy, ma męża chorego na SM i u niego choroba postępowała po pierwszym rzucie bardzo szybko.
Odpowiedz
#4
Nie wiem czy u mnie szybko czy powoli, bo w tym roku stuknie mi 5 lat od diagnozy i póki co jest raczej super. Jednak gdy rozmawiałem z lekarzem podczas jej stawiania to usłyszałem wiele o tej chorobie i szansach jej leczenia w Polsce oraz, że: "przy SM nie ma znaczenia kobieta czy mężczyzna ale dobrze, że w tak późnym wieku Pan zachorował (45 lat). Ma Pan szansę umrzeć jako sprawny idiota"
I tak, prawie zacytowałem tego lekarza :-D Może nie brzmi to zbyt fachowo, ale z tym lekarzem rozumieliśmy się na troszkę innym, niż to zazwyczaj bywa, poziomie.
Odpowiedz
#5
A nie zależy to w głównej mierze od psychiki człowieka? Myślę że pod względem "siłowym" wymaga się więcej od mężczyzn.. Po za tym obraz rezonansu to jedno a objawy to drugie. U mnie nic rezonans nie pokazał a rzut miałam 2 razy na 3 miesiące w pierwszym roku. Teraz tylko jeden w roku Uśmiech żyć nie umierać Uśmiech. Ale ja psychicznie póki co jestem mocniejszą aniżeli przed diagnoza więc mam te super moc Uśmiech
Odpowiedz
#6
(09-04-2022, 14:16)fruu napisał(a): Nie wiem czy u mnie szybko czy powoli, bo w tym roku stuknie mi 5 lat od diagnozy i póki co jest raczej super. Jednak gdy rozmawiałem z lekarzem podczas jej stawiania to usłyszałem wiele o tej chorobie i szansach jej leczenia w Polsce oraz, że: "przy SM nie ma znaczenia kobieta czy mężczyzna ale dobrze, że w tak późnym wieku Pan zachorował (45 lat). Ma Pan szansę umrzeć jako sprawny idiota"
I tak, prawie zacytowałem tego lekarza :-D Może nie brzmi to zbyt fachowo, ale z tym lekarzem rozumieliśmy się na troszkę innym, niż to zazwyczaj bywa, poziomie.

Fajny lekarz. Tak powinno być, a nie wszystko na poważnie.
Nadzieja jest płomieniem który  migoce, ale nie gaśnie... 
Odpowiedz
#7
A według badań podobno im prędzej się zachoruje i wykryje tym większe szanse na skuteczne hamowanie lekami
Odpowiedz
#8
Ja pierwsze PZNW miałem pod koniec 2006. Potem co kilka lat powtórka. Oficjalną diagnozę dostałem w lutym 2020. O ile fizycznie jest ok, to mam wrażenie, że coraz mocniej i szybciej pogarsza mi się pamięć i koncentracja, co jest cholernie upierdliwe, bo powoduje niezrozumiałe dla innych moje zachowanie. Ciągle staram się nie wychodzić na idiotę, co wywołuje nieustanny stres, który nie pomaga.
Przy remontach w domu staram się uwzględnić perspektywę przyszłych problemów z poruszaniem się, powoli też klecę sobie auto na te przyszłe czasy, choć tu prace trochę stanęły ze względu na popieprzone czasy.
Odpowiedz
#9
MarcinS w 2006 nie zlecono MRI czy też badania Prażkow ? Czy dopiero w 2020 wysłano Cię na badania ? Duża rozbieżność czasowa. Myślę że z upływającym czasem każdy zmaga się z pogorszeniem pamięci... U mnie też dużo gorsza odporność na stres a w przypadku ważnych spraw robię je od razu bo zazwyczaj całkowicie zapominam i potem nie jest ciekawie
Odpowiedz
#10
MRI miałem na początku 2007, ale nic nie wyszło. Może jeszcze nie było zmian, a może za słaby aparat - chyba 0,3T. Przy kolejnym PZNW znów był rezonans, ale już 1,5T i wyszły zmiany demielinizacyjne, nowe "świecące" i stare. Był solu i punkcja, były potencjały wywołane i opóźnienie po lewej stronie, ale płyn czysty. Przy kolejnym PZNW nie było nic. Byłem u neurologa, ale stwierdził, że nie ma co truć się sterydami - samo przejdzie. Na własną rękę zjadłem dwa opakowania Encortonu. O SM wspominano, ale płyn mózgowo-rdzeniowy był czysty, więc diagnozy nikt nie postawił. Wszystkie te wizyty u lekarzy odbywały się w lokalnych szpitalach ogólnych i ich poradniach przez SOR. W końcu poprosiłem lekarza rodzinnego o skierowanie do neurologa i poszukałem na własną rękę. Zebrałem też wszystkie papiery. W innym mieście lekarka pooglądała dokumentacje i powiedziała, że dla nie j to może być SM, ale konieczne dokładniejsze badania. Dała mi skierowanie do poradni neuro i poleciła Katowice albo Zabrze, bo tam maja programy. Był już koniec 2019 jak wybrałem się do Zabrza, a tam po obejrzeniu moich papierów zaproponowano mi oddział i badania. W grudniu trafiłem na oddział. Znów były MRI i znów świeciło. Solu, punkcja, badania w kierunku wykluczenia innych chorób, potencjały itp. Płyn m-r dalej czysty, ale tu skłaniano się już do postawienia diagnozy SM. Płyn m-r wysłano na jakieś dokładniejsze badania, kolejne MRI czy już nie "świeci". Po miesiącu dostałem wypis z diagnozą i skierowanie do poradni neuro na omówienie co dalej. Terminy tak się pozgrywały, ze trafiłem akurat na początek pandemii , ale po teleporadach trafiłe w końcu w kwietniu do poradni na zapisanie do programu.

U mnie ta pamięć momentami komplikuje pracę, bo np. zapomnę zabrać zamówienia, albo zapomnę gdzieś zjechać. O "wielozadaniowości" mogę zapomnieć. Cholernie irytujące. Coraz częściej muszę wspierać się nawigacją, a przypomnienia w telefonie, to już standard. A ja jakoś nie umiem się pogodzić z tym, że staję się zależny od durnej komórki. :/
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości