25-11-2022, 23:07
(25-11-2022, 09:18)Akinom napisał(a): Oj, mi się tak coraz częściej zdarza. za. Jakieś mam palce niegramotneA ja już wiem co zrobiłam, chciałam zamieścić ten obrazek, kliknęłam nie to i fiuuuu
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A chciałam się odnieść przede wszystkim do tematu podrzucania dzieci...to zależy oczywiście od tego, jakie jest nastawienie babci, od częstotliwości podrzucania, ale także od tego z jakim dzieckiem mamy do czynienia. Mój starszy był aniołem, jakbym go położyła i kazała się nie ruszać to tak by leżał i dlatego przez 2 lata byłam z nim, aż mnie szef zaprosił z powrotem do pracy i przez kolejne 4 lata zajmował się nim mój tato. Jak teraz pomyślę, że człowiek bez samochodu i telefonu dawał radę...Godzina 5.15 pobudka, oporządziłam siebie i młodego, 6.05 autobus, kawałek do taty i potem na 7.00 do pracy. Powrót - odbiór dziecka, 4km do domu, po drodze zakupy, gotowanie obiadu i czekanie na powrót męża.
I pewnego dnia na świat przyszedł syneczek-diabełeczek/. Zaraza zaczęła chodzić jak miał 10m-cy, a ja spędzałam dnie w kuchni trzymając stołki, bo łapał, żeby na niego wejść i dalej się wspinać gdzie popadło. Wyciągałam go z pralki, ze zlewozmywaka, do lodówki się nie zmieścił, ale próbował. Żarł bombki z choinki, połknął agrafkę, zjadł sol fizjologiczną, wsadził pilot od telewizora do fajerki na kuchence, wlał ocet do świeżo upieczonego murzynka, wsypał zapałki do zupy grzybowej, powpychał matchboxy do video, wspinał się na parapet i otwierał okno/2piętro/. Trzy razy przez godzinę się nie ruszał - jak była olimpiada w Calgary, jak lecieli Czterej pancerni i jak zobaczył morze.
I teraz pytam - która babcia weźmie takiego czorta? Raz poprosiłam mamę męża, bo musiałam coś załatwić, uprzedziłam wcześniej, bo musiała się przygotować. Mało tego nie chciał jeździć w wózku i ciągle uciekał, bo się niczego nie bał. Jak poszedł do przedszkola to już go widziałam w garze z zupą.
-----------------------------------------------
A tak oprócz tego to miałam dwie kontrole - Sanepid i PIP. Z sanepidem ok, jak zwykle, ale PIP...strasznie się wkur....Rok temu miałam kontrolę z cyklu "uprzejmie donoszę". Stresu nie miałam, bo prowadziłam sekretariat i kadry, więc wiem jak to powinno wyglądać, ale parę rzeczy było do poprawki. Dwa m-ce później kolejna kontrola po kontroli - znowu spokojnie. I teraz w sobotę dostaję maila, że 3 punkty z zaleceń/po pierwszej kontroli/ nie zostały wykonane. Dzwonię więc do tej kobity sobotniego pracusia i mówię, że była kontrola i nie było zastrzeżeń. Ale ona tego nie widzi w systemie - ręce mi opadły. To jest tak koszmarna biurokracja i marnowanie papieru, bo muszę napisać do nich pismo o treści "przyjęto do stosowania" i wysłać.
-----------------------------------------------------------
E-smka zdrowia dla mamy życzę
------------------------------------------------------------
A ja mam taki plan