Mogę śmiało powiedzieć, że grałam w filmie. Dramatycznym. Od razu chcieli kartę ekuz, a że on jej nie miał to się zaczęło. Zrobili mu USG, rentgen, później chcieli rezonans i na koniec operacje. Babka powiedział, że jak nie załatwi karty to się nie wypłaci. W sumie nie wiem czy rezonans zrobili, ale na operację się nie zgodził. Wyszedł ze szpitala, ale nie miał się jak dostać do auta bo auto zostało na parkingu 20 km dalej. Jeden gościu z taksi powiedział że on jezdzi tylko ze szpitala do domu dalej nie. A kolejny chciał 80 euro, a on nie miał kasy. Karta została w aucie. Kazalam mu iść na policję i przy pomocy tłumacza powiedzieć co się stało i poprosić żeby go podrzucili to powiedzieli że oni nie są taksówka. I siedzi na dworcu w bluzie bo jak mówił nie miał nawet siły żeby się ubrać to chyba jakiś pielęgniarz zarzucił mu bluzę na plecy. Chwała mu za to.
Zadzwoniłam do NFZ jak to wygląda z tą kartą czy może to załatwić ktoś inny, okazało się że tak, ale musi być upoważnienie. No to załatwiłam zwolniłam się z pracy i pojechałam do NFZ. A tam mi facet mówi że on nie może wydać tej karty bo tutaj widnieje że nie jest zgłoszony do ubezpieczenia. Ręce mi opadły, szczęka też a oczy wyskoczyły. Wytłumaczył że może szef zgłosił go później i się to jeszcze po prostu nie zaktualizowało.
Nie wiem jak to jest do końca ale coś kiedyś było że chyba jest jeszcze 30 dni takiej "ochrony ubezpieczeniowej". Nie wiem. Zabrałam papiery i wyszłam. Z nieba cały czas coś ciapalo a mi jak na złość zepsuły się wycieraczki a do domu chyba z 40 km. Jechałam, zatrzymywałam się, płakałam i modliłam żebym tylko bezpiecznie dojechała.
A mój partner będzie wracał do pl z panem z aplikacji bla bla car. To już załatwił mu szef. Niby o 19 miał być po niego, ale nic mi nie pisze że już jedzie. Trochę mi kamień z serca spadł, bo jest ta nadzieja. Zadanie całkowicie jak już dostanę potwierdzenie że jedzie, bo jak nie to biorę kolegę i jade po niego prawie 500 km. Nie zostawię go w bluzie bez jedzenia na dworcu. Oj nie. A jeszcze nie piję bo boi się że znowu będzie ból.
A to się okazał kamień. Lekarz pokazał mu też na zdjęciu w którym miejscu jest.
Oby to wszystko się na mnie nie odbiło teraz. Jakby to był piątek 13 to rozumie, ale że 27 i taki pechowy. Cały czas pod górę. Cały czas...
Zadzwoniłam do NFZ jak to wygląda z tą kartą czy może to załatwić ktoś inny, okazało się że tak, ale musi być upoważnienie. No to załatwiłam zwolniłam się z pracy i pojechałam do NFZ. A tam mi facet mówi że on nie może wydać tej karty bo tutaj widnieje że nie jest zgłoszony do ubezpieczenia. Ręce mi opadły, szczęka też a oczy wyskoczyły. Wytłumaczył że może szef zgłosił go później i się to jeszcze po prostu nie zaktualizowało.
Nie wiem jak to jest do końca ale coś kiedyś było że chyba jest jeszcze 30 dni takiej "ochrony ubezpieczeniowej". Nie wiem. Zabrałam papiery i wyszłam. Z nieba cały czas coś ciapalo a mi jak na złość zepsuły się wycieraczki a do domu chyba z 40 km. Jechałam, zatrzymywałam się, płakałam i modliłam żebym tylko bezpiecznie dojechała.
A mój partner będzie wracał do pl z panem z aplikacji bla bla car. To już załatwił mu szef. Niby o 19 miał być po niego, ale nic mi nie pisze że już jedzie. Trochę mi kamień z serca spadł, bo jest ta nadzieja. Zadanie całkowicie jak już dostanę potwierdzenie że jedzie, bo jak nie to biorę kolegę i jade po niego prawie 500 km. Nie zostawię go w bluzie bez jedzenia na dworcu. Oj nie. A jeszcze nie piję bo boi się że znowu będzie ból.
A to się okazał kamień. Lekarz pokazał mu też na zdjęciu w którym miejscu jest.
Oby to wszystko się na mnie nie odbiło teraz. Jakby to był piątek 13 to rozumie, ale że 27 i taki pechowy. Cały czas pod górę. Cały czas...
Umysł przypomina żyzny ogród, którym trzeba się codziennie zajmować, aby kwitł. - A. de Mello