12-01-2024, 21:40
(06-01-2024, 16:29)JMonika79 napisał(a): Współczuję Yasmina, nawet nie zauwazylam wpisu że Twój tato tez umarł , na cos takiego nie da sie przygotować, sciskam mocnoDzięki Moniko, jakoś się trzymam, ale jest mi strasznie ciężko. W zeszłym tygodniu już tak się wszystko spiętrzyło, że wywaliłam z siebie całą złość i smutek /słuchaczem był Mirek/, po czym zadzwoniłam do kolegi psychiatry, bo już wiedziałam, że zaczyna być bardzo źle.
Porządkując taty dokumenty znalazłam Jego list do mamy z 1965r., miałam wtedy 3 lata i wchodziliśmy na Śnieżkę w Karkonoszach. Nawet nie wiedziałam, że szłam tam, bo chciałam zobaczyć Królewnę Śnieżkę . Wlazłam oczywiście, ale wyobrażacie sobie co musiał wymyślać tato na moje pytanie "gdzie ta królewna"?
W ogóle znalazłam masę ciekawych rzeczy dot. mojej rodziny, szczególnie od strony mamy/ bo nią jestem bardzo zainteresowana/, które pozwolą mi uzupełnić moje drzewo genealogiczne, a doszłam już do 8 pradziada. Bardzo pomógł mi w tym taki Tomek z USA, który, jak się okazało po wnikliwej analizie przodków, jest moim kuzynem, bo jego praprababka Elisabeth von Vahhausen wyszła za mąż za mojego prapradziada. Wiecie, jakie to jest fascynujące takie odkrywanie dziejów praprzodków, tym bardziej że rodzina była herbowa, a herb nadano w 1797r.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lusia, nie wspominaj delikatnie, tylko powiedz, że Hiszpania jest cieplejsza
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Bubulinko trzymaj się, dobrego samopoczucia Ci życzę, a za słońcem wszyscy tęsknimy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Acha i jeszcze jedno. Nie wiem czy pamiętacie, że w czerwcu chyba pisałam o kociaku, którego wzięłam, a docelowo miał być u mojego syna. I tak się stało. Ale z miłego przytulaśnego kotka wyrósł potwór. Rzuca się na syna, gryzie, drapie do krwi, moje biedne dziecko jest całe w bliznach. Sika mu na łóżko, odrapał drzwi - jakaś masakra. Najwyraźniej nie ma między nimi "chemii" i biorąc pod uwagę kota już nigdy nie będzie. Daliśmy ogłoszenie, że kotka oddamy, bo to męczarnia dla nich obojga i może ktoś się znajdzie.
W całej mojej historii posiadania zwierząt nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, ale moja koleżanka miała psa terriera i pomimo, że wypuszczała go prosto z domu na ogród to wracał i załatwiał się w domu wręcz ostentacyjnie. Któregoś dnia uciekł. Po dłuższym czasie zupełnie przypadkowo zobaczyła go idącego z jakąś rodziną z dziećmi. Podeszła mówiąc, że to jej zaginiony pies, a oni zaczęli prosić, żeby go zostawiła, bo jeszcze tak cudownego, ułożonego i spokojnego pieska nie mieli. Przypuszczam, że z kotem może być podobnie.
Ale się rozpisałam, jak ktoś doczytał to chwała Mu za to . Życzę miłego weekendu słonecznego