Cześć wszystkim,
Dawno tutaj nie zaglądałam. W moim życiu bardzo dużo się ostatnio działo, miałam chłopaka z którym byłam przed diagnozą i po diagnozie bardzo długo, okazało się że myślał o rozstaniu jeszcze zanim zachorowałam, czyli przez kilka lat mnie okłamywał.. został ze mną bo byłoby świństwem gdyby mnie wtedy zostawił.. tak powiedział. Straciłam z nim mnóstwo czasu, ale podobno nic nie dzieje się bez powodu... Już z nim mieszkałam w jego miejscowości, bardzo daleko od mojego domu rodzinnego, ale o ślubie cisza, mieliśmy burzliwe momenty, raz się rozstaliśmy potem do siebie wróciliśmy i nadszedł czas że nagle stał się zupełnie inny, obcy jakiś, przestało mu zależeć, przestaliśmy spędzać ze sobą czas, on milczał, odkryłam że zaczął pisać z inną dziewczyną i jej więcej wyznał niż mi, rozstaliśmy się w końcu definitywnie... Byłam załamana, zła, w końcu się ogarnęłam...
Wróciłam do domu rodzinnego, znalazłam pracę i zaczęłam się z kimś spotykać, nadszedł czas że powiedziałam mu o swojej chorobie. Jak zareagował? Przytulił mnie. Rozmawialiśmy trochę ostatnio o jego wątpliwościach. Bardzo go lubię, ale nie wiem co będzie dalej... Udało mi się znaleźć pracę, także nie będę miała przerwy w życiu zawodowym, ale myślę też o rodzinie i o dzieciach.. a czas leci... Nie chcę nikogo obciążać swoją chorobą ale też nie chcę rezygnować z normalnego życia przez SM... Czasami się pocieszam że nie jest źle, przecież żyję! Zawsze mogło być gorzej. Tylko nie mogę się poddawać... A życie jest bardzo nieprzewidywalne.. Wszyscy naokoło tylko mówią, jesteś mądra, młoda i ładna, będzie dobrze..
Dawno tutaj nie zaglądałam. W moim życiu bardzo dużo się ostatnio działo, miałam chłopaka z którym byłam przed diagnozą i po diagnozie bardzo długo, okazało się że myślał o rozstaniu jeszcze zanim zachorowałam, czyli przez kilka lat mnie okłamywał.. został ze mną bo byłoby świństwem gdyby mnie wtedy zostawił.. tak powiedział. Straciłam z nim mnóstwo czasu, ale podobno nic nie dzieje się bez powodu... Już z nim mieszkałam w jego miejscowości, bardzo daleko od mojego domu rodzinnego, ale o ślubie cisza, mieliśmy burzliwe momenty, raz się rozstaliśmy potem do siebie wróciliśmy i nadszedł czas że nagle stał się zupełnie inny, obcy jakiś, przestało mu zależeć, przestaliśmy spędzać ze sobą czas, on milczał, odkryłam że zaczął pisać z inną dziewczyną i jej więcej wyznał niż mi, rozstaliśmy się w końcu definitywnie... Byłam załamana, zła, w końcu się ogarnęłam...
Wróciłam do domu rodzinnego, znalazłam pracę i zaczęłam się z kimś spotykać, nadszedł czas że powiedziałam mu o swojej chorobie. Jak zareagował? Przytulił mnie. Rozmawialiśmy trochę ostatnio o jego wątpliwościach. Bardzo go lubię, ale nie wiem co będzie dalej... Udało mi się znaleźć pracę, także nie będę miała przerwy w życiu zawodowym, ale myślę też o rodzinie i o dzieciach.. a czas leci... Nie chcę nikogo obciążać swoją chorobą ale też nie chcę rezygnować z normalnego życia przez SM... Czasami się pocieszam że nie jest źle, przecież żyję! Zawsze mogło być gorzej. Tylko nie mogę się poddawać... A życie jest bardzo nieprzewidywalne.. Wszyscy naokoło tylko mówią, jesteś mądra, młoda i ładna, będzie dobrze..