12-05-2021, 20:47
Wiecie co, pozwólcie mi coś o Nim napisać. 6 lat byłam z nim na każdym dyżurze w przychodni onkologicznej w Instytucie, był cudownym, empatycznym człowiekiem, miał niesamowite podejście do każdego przypadku i wielu ludziom uratował życie. Czasami pacjent zostawiał nam bombonierkę Merci, otwierał ją i pytał "Które lubisz?", mówiłam wszystkie oprócz marcepanu, a On na to - to świetnie, bo ja tylko marcepan
Te wszystkie lata pracy na onkologii stanęły mi przed oczami, jak biegałam za nim po korytarzach/bo nigdy nie było wiadomo gdzie jest/, żeby podpisał wypis dla pacjenta, jak w wolnych chwilach rozmawialiśmy o motorach, Wyspach Kanaryjskich, książkach...Zawsze będę pamiętać Jego słowa "Najpierw wykluczmy nowotwór, a potem będziemy się martwić". Miał straszne pismo , na dodatek pisał skrótami i po tylu latach tylko ja potrafiłam go odczytać. Strasznie bał się samolotów, nie lubił jeździć samochodem, kochał motory. I wiecie co? Dziś w nocy mi się przyśnił /nie byłam zdziwiona, bo zmarli bardzo często mi się śnią, włącznie z Ojcem Św. i Prezydentem Lechem Kaczyńskim... mogłabym napisać książkę o "spotkaniach" z nimi/, bardzo gdzieś się spieszył, a ja tylko prosiłam Go, żeby nie jechał na motorze. Od 3.30 nad ranem nie spałam...przepraszam Was, ale musiałam to napisać...nie mogę uwierzyć, że to się stało ...nie mogę uwierzyć, że piszę o Profesorze Miszczyku w czasie przeszłym.
Te wszystkie lata pracy na onkologii stanęły mi przed oczami, jak biegałam za nim po korytarzach/bo nigdy nie było wiadomo gdzie jest/, żeby podpisał wypis dla pacjenta, jak w wolnych chwilach rozmawialiśmy o motorach, Wyspach Kanaryjskich, książkach...Zawsze będę pamiętać Jego słowa "Najpierw wykluczmy nowotwór, a potem będziemy się martwić". Miał straszne pismo , na dodatek pisał skrótami i po tylu latach tylko ja potrafiłam go odczytać. Strasznie bał się samolotów, nie lubił jeździć samochodem, kochał motory. I wiecie co? Dziś w nocy mi się przyśnił /nie byłam zdziwiona, bo zmarli bardzo często mi się śnią, włącznie z Ojcem Św. i Prezydentem Lechem Kaczyńskim... mogłabym napisać książkę o "spotkaniach" z nimi/, bardzo gdzieś się spieszył, a ja tylko prosiłam Go, żeby nie jechał na motorze. Od 3.30 nad ranem nie spałam...przepraszam Was, ale musiałam to napisać...nie mogę uwierzyć, że to się stało ...nie mogę uwierzyć, że piszę o Profesorze Miszczyku w czasie przeszłym.