Wróciłam. Było super. Nauczyłam się tych okropnych schodów i codziennie było tylko lepiej. Pogoda co prawda była w kratkę, ale jak dla mnie, to było fenomenalnie. Sluchajcie: mogłam chodzić. Po plaży, z moimi patykami nie było problemu. Chodziłam dużo jak na swoje możliwości. I to było piękne. Jak na początku stwierdziłam że to mój ostatni wypad nad morze, tak teraz wiem, że tam wrócę. Ale konkretnie tam, bo jeszcze jest cisza, spokój i stosunkowo mało ludzi. Nie trzeba się przeciskać, nie trzeba walczyć o byt.
Nadzieja jest płomieniem który migoce, ale nie gaśnie...