20-01-2024, 19:29
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20-01-2024, 19:30 przez marcepanka.)
(12-01-2024, 21:40)yasmina napisał(a): -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Acha i jeszcze jedno. Nie wiem czy pamiętacie, że w czerwcu chyba pisałam o kociaku, którego wzięłam, a docelowo miał być u mojego syna. I tak się stało. Ale z miłego przytulaśnego kotka wyrósł potwór. Rzuca się na syna, gryzie, drapie do krwi, moje biedne dziecko jest całe w bliznach. Sika mu na łóżko, odrapał drzwi - jakaś masakra. Najwyraźniej nie ma między nimi "chemii" i biorąc pod uwagę kota już nigdy nie będzie. Daliśmy ogłoszenie, że kotka oddamy, bo to męczarnia dla nich obojga i może ktoś się znajdzie.
W całej mojej historii posiadania zwierząt nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, ale moja koleżanka miała psa terriera i pomimo, że wypuszczała go prosto z domu na ogród to wracał i załatwiał się w domu wręcz ostentacyjnie. Któregoś dnia uciekł. Po dłuższym czasie zupełnie przypadkowo zobaczyła go idącego z jakąś rodziną z dziećmi. Podeszła mówiąc, że to jej zaginiony pies, a oni zaczęli prosić, żeby go zostawiła, bo jeszcze tak cudownego, ułożonego i spokojnego pieska nie mieli. Przypuszczam, że z kotem może być podobnie.
Koleżanka miała podobną sytuację z kotem. Kot rzucał się, drapał, gryzł (nawet weta, który potem nie chciał ich przyjmować), obsikiwał wszystko co się dało kilka razy dziennie. Porady kocich behawiorystów nic nie dały... Potem kot wylądował u jej ojca na wsi i tam zmiana zachowania o 180 stopni. Być może to kwestia wychodzenia (?) W bloku nie miał takiej możliwości, a na wsi harcuje.