Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Wsparcie psychologiczne w trakcie i po diagnozie
#21
(10-05-2016, 21:47)pozytywka napisał(a): To faktycznie dziwne, że przy takich kosztach leczenia SM - nikt nie pomyślał o dodaniu konsultacji psychologicznej czy psychiatrycznej. Zwłaszcza, że naprawdę by się przydała. Podam Wam przykład z ostatnich dni...
Dopiero co wyszłam ze szpitala po rzucie. Poznałam tam młodą kobietę, która przyznała mi się, że bardzo nie wierzy w leczenie, dlatego czasem robi sobie przerwy, żeby odpocząć i nie bierze zastrzyków. Wiadomo, że przy braku regularności - leczenie nie będzie w pełni skuteczne.
Wszyscy tracą - ta dziewczyna, państwo, inni chorzy. A być może konsultacje psychologiczne pomogłyby jej uporać się z wątpliwościami.

Miałem podobny przypadek. Będąc na badaniu kontrolnym na oddział przyszła młoda dziewczyna z matką. Dziewczyna była zapłakana, a matka załamana. Od siostry oddziałowej dowiedziałem się, że dziewczę też ma SM. Jako że ja chorowałem już 2 lata oddziałowa poprosiła mnie bym z nimi porozmawiał, że ta choroba to nie wyrok. One się zgodziły, więc pogadaliśmy sobie (więcej ja mówiłem). Okazało się, że to w jakimś stopniu pomogło. Opisałem jak żyję, pracuję. Kobiety jakoś się uspokoiły. Oddziałowa podziękowała i stwierdziła, że może zatrudni mnie na etacie psychologa Uśmiech . Jednak w trakcie mojego pierwszego pobytu i zdiagnozowania choroby nie miałem konsultacji psychologicznej. Na szczęście prowadząca lekarka przeprowadziła ze mną rozmowę, wytłumaczyła, że to co pokazuję w TV to skrajne przypadki. Naprawdę poczułem się lepiej. Dużo dało też wsparcie rodziny.
Odpowiedz
#22
Straszne te wasze historie. Yak sobie myślę, że wynika to z prostego faktu, że w tym kraju problemy psychiczne zawsze chowało sie głęboko za szafą. Dlatego nie ma wsparcia, funduszy i takich tam, bo o tym sie po prostu nie mówi.
W moim przypadku było tak, że w szpitalu. po diagnozie, przyszła pani psycholog, zobaczyła, że nie tarzam się z rozpaczy, tylko robię przegląd uzbrojenia i myślę o tym, co zrobić , uznała, że wszystko OK i poszła. Koniec.
Odpowiedz
#23
U mnie nie było psychologa, ale za to przyszła pielęgniarka której synowa jest chora i opowiedziała mi przez co przechodzili rok temu, a jak jest teraz. W moim przypadku chyba taka pomoc bardziej przydałaby się mojej mamie bo ona to gorzej znosi.
Odpowiedz
#24
Przekazanie diagnozy wyglądało w moim przypadku tak:
Przyjęto mnie na okulistykę (PZNW) i stamtąd wysłano na rezonans, który odbył się wieczorem. Po całym dniu nie miałam siły na nic. Jak się jednak okazało później, mój mąż pogadał z panami wykonującymi badanie i dowiedział się, że wygląda to na SM. Powiedział mi o tym następnego dnia rano. Mnie ulżyło, bo panicznie bałam się, że to guz mózgu, więc się ucieszyłam, że "to tylko SM" (a że podejrzewałam to już kilka tygodni wcześniej, to dokształciłam się u doktora Google i doszłam do wniosku, że nie jest źle, z tym się żyje). W ciągu dnia przyszła do mnie jakaś pani neurolog, zbadała mnie i już zamierzała wychodzić, kiedy zapytałam się, czy to SM. Odpowiedziała, że prawdopodobnie tak. Ja na to: "Ale nic poważniejszego?" Na co ona popatrzyła się na mnie jak na wariatkę i powiedziała "Wie pani, SM to JEST poważna choroba". Kurtyna.
U psychiatry leczyłam się już wcześniej, więc diagnoza SM wiele nie zmieniła. Do psychologa poszłam prywatnie tak bardziej pro forma, pani nie powiedziała mi nic, z czego i tak nie zdawałabym sobie sprawy. Ale może ja miałam na tyle stabilną sytuację rodzinno-zawodową, że szczególnego psychologicznego wsparcia nie potrzebowałam.
Odpowiedz
#25
Widzę, że wątek dawno nie otwierany ale napiszę i ja.
U mnie widać było, że lekarka jakieś uczucia miała przekazując mi diagnozę i chyba ją zaskoczyłam, że nie zalałam się łzami - ale jakoś nie byłam zaskoczona bo od 6 lat to krążyło więc to była tylko proforma.
Pomoc psychologiczna to by mi się teraz przydała bo już wydaje mi się, że nie mam więcej siły i pozwólcie, że Wam się nieco wygadam. Chociaż chyba zacznę szukać jakiegoś psychologa. Najchętniej to wysłałabym męża ale on nie chce no to może ja powinnam faktycznie. Jego zdaniem na pewno powinnam Smutny
Otóż chodzi o to, że po mojej diagnozie którą jako tako zniosłam zacjorował mąż. Do tej pory nie wiadomo na co bo kolejki na NFZ ale już od prawie roku jest w domu na chorobowym. Niestety wielu zajęć nie ma jak i sił również( ma osłabione mięśnie nóg więc kiepsko chodzi na 3 piętro jak i uszkodzone barki więc firanek też mi nie zawiesi) I jak on mi zachorował to moja wizja jego pomocy nagle powaliła się jak domek z kart. Ale to już ogarnęłam i stwierdziłam, że przecież nie mam zamiaru być już bardziej niesprawna. Co prawda jest ciężko jak mąż ma swoje dni załamania ale już wiem jak to opanować i też jest łatwiej. Niestety ja już boję się gdziekolwiek ruszyć poza kierunki praca - dom, bo takie wyjście gwarantuje załamkę męża a smutny to widok. Chciałabym, żeby poszedł po pomoc no ale przecież on se radzi. Ja obawiam się, że nie daję mu za bardzo wsparcia i przez to czuję, że jestem z tym wszystkim sama - tzn brak mi jego wsparcia.
W czwartek idę do szpitala -tym razem na pulmunologię i mam ogromnego stracha, że jeszcze tam mi coś znajdą a już na kolejną chorobę w mojej psychice nie ma miejsca ( bo mam jeszcze astmę, problemy z tarczycą i lekką niewydolność nerek). Wiem, że jest masa ludzi którzy mają gorzej ale ja już wysiadam ;(
Po prostu nie mam siły fizycznej (bo nagle wszystko wynosić i wnosić muszę ja) to siada mi psycha Smutny

Przepraszam za tak długi post ale poprztykałam się z mężem a on "nie ma siły" się nawet do mnie odwrócić jak go bezpośrednio proszę o pomoc i mówię, że się boję. Moje ciało też jest coraz bardziej zmęczone ale mam wrażenie, że mimo bólu jestem w stanie zacisnąć zęby żeby zdobyć się na jakiś gest a u niego tego nie widzę ( albo nie potrafię tego zauważyć ;-( ).
Odpowiedz
#26
Słoneczko doskonale Cię rozumiem. Nie jest łatwo kiedy wszystkim trzeba zajmować się samemu i nie ma się żadnego wsparcia. Mój mąż jest za granicą więc też sama muszę wszystko robić. A jeśli chodzi o twojego męża to on ewidentnie potrzebuje pomocy psychologicznej i pewnie też psychiatrycznej. Tylko jak większość mężczyzn nie potrafi przyznać się do tego ze sobie nie radzi i potrzebuje pomocy. Taka męska duma. Na pewno nie jest mu łatwo z tym ze nie może ci w niczym pomóc nie chodzi do pracy itd. I dlatego tak sie zachowuje i odwraca sie od ciebie. Ty oczywiście też z pomocy specjalisty powinnaś skorzystać wiec dobrze ze się zdecydowałaś. Może spróbuj przekonać męża do jakiejś wspólnej terapii. Powiedz mu ze byłoby ci łatwiej i lepiej byś się czuła gdyby był tam z tobą. Myślę że taka wspólna terapia byłby dla was dobra. Życzę Ci dużo siły i wytrwałości Uśmiech i wierzę że uda ci się przekonać męża do terapii i jakoś się pozbieracie Uśmiech powodzenia Uśmiech
Odpowiedz
#27
Ja diagnozę usłyszałam w szpitalu po rezonansie w trakcie ostrego rzutu choroby. Pani doktor starała się mnie pocieszyć. Od razu zaproponowała, że może chciałabym skorzystać z pomocy psychologa. Pani psycholog była u mnie wciągu godziny. Dość długo rozmawialysmy, dała mi się wyplakac. Następnego dnia znowu mnie odwiedziła. Nadal byłam załamana. Ale dala mi namiary na różne organizacje i fundacje zrzeszające chorych. Pokazała historie osób z SM, które pomimo choroby dalej realizują swoje marzenia. Pozostałe osoby w szpitalu - od pielęgniarek po salowe - każda z tych osób pocieszaly, przytaczaly historie znajomych, którzy żyją z tą chorobą. Największe wsparcie i tak otrzymałam od rodziny, ale uważam, że na początku życia z diagnozą otrzymałam spore wsparcie ze strony naszej służby zdrowia. Gorzej było później z dostępem do leczenia, ale to inna bajka Oczko

Wysłane z mojego SM-A300FU przy użyciu Tapatalka
Odpowiedz
#28
Wysłane z mojego SM-A300FU przy użyciu Tapatalka
Odpowiedz
#29
Witam.
Psycha mi chyba już bardziej siada bo po poniedziałkowym "dole" męża czułam się chyba paskudniej niż on Smutny byłam jakaś otempiała i totalnie bez siły tak mnie przejął Jego stan ;( W piątek idę po skierowanie do lsychologa i jak dobrze to za jakiś miesiąc się do jakiegoś dostanę.
Odpowiedz
#30
Jeśli to możliwe, postaraj się wyciągnąć Męża ze sobą. Z tego co piszesz, to bardziej on ma problem, który odbija się na Tobie. Jeśli kolejki do psychologa będą długie - możesz spróbować innych metod:
1. Centrum wspierania rodziny (nazwa może się nieco różnić, zależy od miasta). Często można umówić się tam na konsultacje z psychologiem
2. Wizyta u psychiatry (nie potrzeba skierowania, a terminy często są krótsze niż do psychologa)
A przede wszystkim - trzymam kciuki, żebyś miała siłę stawiać czoła przeciwnościom. Gdy tylko masz problem - śmiało pisz.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości